piątek, 18 listopada 2011

Dublin. Dzień 2. Reaktywacja

Wstałem tylko dlatego, że myślałem, że jest już po południu, a była 11 naszego czasu, czyl 10 ichniego :) Na śniadanie mielismy mentosa (dla urozmaicenia menu rainbow - każdy w innym kolorze) i zimnej puszkę coca-coli (ratowałem gardło). Najważniejsze jest też, że u Chineczki kupiłem ładowareczkę, więc telefon się już ładował, a ładował się, żeby móc nim robić zdjęcia w:



Dochodzi godzina 13, czyli 12 (jak ja lubie oszczędzać godzinę - nigdzie się nie spóźnię!)
Najpier Guiness, jak zdąże więzienie, przelotem muzeum natury i linia morza. To dziś. Jutro muzeum archeologii i....

Zdjęcia już po wszystkim, warto było odwiedzyć Guinnessa, panorama + piwo dopiero nalane (kolor)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz