sobota, 19 listopada 2011

Dublin. Noc 2, a drogowcy kładą asfalt

Pod oknem. Tak, jeździ walec tam i spowrotem, a okno jest jakby z tektury. I nie było by w tym nic niezwykłego(normalnie, mogliby dla mnie nawet czołgiem ten asfalt ubijać), gdyby nie to, że tej nocy ani ja, ani moje Austalijki nie zasną. Ja i tak już nie spię, więc ide po więcej paliwa, bo zapasy się skurczą (a myślałem, że jestem zmęczony i łagodnie zasnę).  Nie chcę ich wybudzać całkowicie, ale najlepiej wszystkim byłoby zatankować - sen gwarantowany. Brr... i mrzawka daje się we znaki nie tylko mi (i nie tylko budynkowi).. [gardełko]. Do tego internet troszkę poblokowany, nie wiem, jeszcze posprawdzam.. [migotka, tęsknię za Tobą!].

Cały dzień był niesamowity, nogi mi wysiadają. Tak jak obiecałem, przed 9 w nocy dotarłem nad morze. Było po odpływie, bardzo, bardzo duża różnica w wielkości plaży. Należy zapomnieć o dokładnym używaniu mapy, wystarczy mniej więcej obrać dobry kierunek. Mam muszelki prawdziwe z nad morza. Co więcej, wracając wziąłem na wynos pikantną zupkę w Canton Take Away (Kanton - rejon HK i Guangdong). Masakra, nieżle pikantna, łaziłem sobie dalej pijąc po łyczu. Dublin ma też most zwodzony i rollercoastera. Co więcej, następny most jest dokładnie w kształcie harfy jak logo Guinness.

Znów na ulicach pełno ludzi, wszyscy idą po pubów lub pod nimi siedza, knajpy też się zapełniały. Jedyne prywatne sieciowe sklepy to SPAR. Są różne, te o wysokim standardzie, potwierdzają moją tezę, że wysokie regały nie mają sensu. Tutaj gondole były niższe niz 1,50 metra, tak samo przecież w supermarkecie Rewe we Frankfurcie (1,70m).

Wracając natrafiłem w innym SPARze na IRN-BRU. Tak, tak Iron Brew, czyli narodowy szkocki napój!! Radość niesamowita (mam zdjęcia). Kończymy na dziś, sama trasa morze - roller - powrót - temple bar to około 15km. Jutro destylarnia Jamesona i Muzeum Archeologii. Na tym będzie raczej koniec, nic więcej ciekawego do zobaczenia nie zostało (poza pubami). Dobranoc!

Guinness. A walec dalej zapiernicza drogą - słychać go nawet do naszej sali konferencyjnej :P Mamy tu jeszcze inny ciężki sprzęt - co najmniej 1 tir, 2 asfaltownice, ze 3 samochody obsługi technicznej. Za to dostałem się do środa puszki Guinnessa 1) jest aluminiowa 2) w środku jest normalna duża plastikowa kulka 3) smak wyborny.

Pamiętacie taką reklamę, że z każdym łykiem świat wydawał się piekniejszy? Mamy tutaj Hiszpanki i Hiszpanów, czy zatem Ryanair ma aż tak dużo połączeń do Spain? Pewnie tak.

A walec jeździ i jeździ, tam i spowrotem. I walcuje. Jakby naleśniki na rano robili ^_^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz