piątek, 18 listopada 2011

Dublin. Noc 1

Nigdy w życiu nie widziałem tylu pubów zgromadzonych na kilometrze kwadratowym. Potęga, całe ulicę, tylko puby i restauracje. Z jednej strony, nie zapełnione po same brzegi, ale z drugiej było już po północy, a dało się znaleźć ule, gdzie pszczółek było naprawdę dużo.

Tylko paciaci prowadzą tu sklepu, czy tylko oni to potrafią? Większość sklepów w centrum to Convenience stores czyli wygodne sklepy, gdzie nie tylko możesz kupić produkty ale także ciepłe jedzenie. Czy dostępność fast foodu na każdym rogu jest czymś dobrym, kłóciłbym się ;)

Chyba nie. Standardy sklepów w PL wydają się być dużo wyższe niż tutaj. Ale nikt u nas nie bawi się tyle co tutaj. Inaczej, skąd byłaby tutaj cała dzielnica (kilka przecznic) samych pubów i restauracji? Faktem jest, że najniższa stawkę za godzinę wynosi teraz 8,60 EUR za godzinę, co daje 2 pinty piwa na godzinę lub 1 kebaba (shoarmę) lub 1 porządne danie lub 2 hambuergery. Pepsi 0,75l = 1,55 EUR. Ech te ceny to chyba przyzwyczajenie :P

iPlany na jutro, jeśli będzie pogoda, to rowerkiem cały Dublin, to będzie najszybsze i najszersze spojrzenie na miasto. O 11 jest wycieczka? Chyba ważniejsze będzie śniadanie o 8 :P

Z ważnych ulic należy wspomnieć o Temple Bar, zresztą trafiłem i na wąższe, za to pełniejsze ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz