niedziela, 27 listopada 2011

O jak dobrze :P

Żadne miasto nie zrobiło mi tak dobrze, jak Alicante. To miejsce jest wspaniałe. Kłamstwo! Alicante to wieś, nie ma tu nic, po prostu kryzys. Które z tych zdań jest prawdziwie? Dowiecie się już niebawem ze zdjęć.

wtorek, 22 listopada 2011

Czego nie należy robić w muzeum natury?

Byliśmy już w muzeum natury we FF i Dublinie, na przykładzie serialu "Jak poznałem waszą matkę" (google: HIMYM) nauczymy się, że pod żadnym pozorem nie należy dotykać przedmiotów:


  Najlepszy otwieracz do piwa w muzem natury :)

Angdotka z sali w muzeum historii naturalnej: Robin pokazuje Barneyowi (ubranego jak wyżej) przyniesionego i trzymanego na rece pingwina.
R: Fajny smoking.
Robin czestuje sie wisienka od kelnera
R: Kolega! ma juz dosc, napchal sobie brzuch
:D

poniedziałek, 21 listopada 2011

Dublin. Muzem figur woskowych.

Tutaj nie udało mi się dotrzeć, ale z drugiej strony, jest to powód by kiedyś odwiedzić z kimś Dublin jeszcze raz. Zabawa będzie przednia, zobaczcie wybrane zdjęcia! Dublin's Wax Museum Plus jest na Dame Street, nie daleko Temple Bar, super pizzerii i najlepszych mlecznych drinków. Przechodząc warto wstąpić, najstraszniejsze rzeczy są w piwnicy!







Dublin. Powrót


Wymeldowanie z hostelu jest niesamowicie proste, po prostu wystarczy wrzucić kartę z pokoju do koszyka przy recepcji. Nic więcej. Nie musisz nawet nic mówić (no chyba, że się rozliczasz).


Jak zwykle dopisywało szczęście, chciałem złapać coś na Dame Street, ale "747" się nie zatrzymała, ale za to pojechaliśmy "16A". Rożnica? Jadąc 16A zostaje Ci na drinka (2,4EUR zamiast 7EUR). Autobus zatrzymuje się pod 2 i 1 terminalem. Odjazd z terminala. Trzeba zejść na dół i iść prosto przed siebie przechodząc przez inny budynek, aż do postoju autobusów. Lotnisko w ogóle jest duże. Do Gate 104 szedłem jakieś 15 minut :D

Odnośnie bólu uszu przez przeziembienie - rozwiązanie jest proste - http://www.lufthansa.com/pl/pl/Bol-uszu Jeśli przyjedziesz do Dublina, pierwsze swoje kroki musisz skierować do Temple Bar. Nie ma wyboru.

niedziela, 20 listopada 2011

Dublin. Galeria zdjęć

Jest już galeria zdjęć. Kliknij  http://res.one.pl/dublin/
Ponizsze zdjęcie przedstawia jedną z najmilszych chwili, dla których warto było tu przyjechać. Oto pierwsza świeża pinta piwa Guinness nalana a na 7 piętrze dawnych magazynów Guinness. Piwo jest gęste, podczas nalewania brązowe, później kolor się wyrównuje, uzupełnia się poziom, zostaje pianka. Najlepiej podawać zimne. Przy okazji widok na Dublin]. To jest gaunek piwa STOUT http://pl.wikipedia.org/wiki/Stout - czyli ulepszony porter. Tego dnia wiedząc, że czeka mnie taki moment, nic nie jadłem, a zachodząc powoli od strony północnej browaru, najpierw wciągałem ciepłe jeszcze opary z produkcji tego szlachetnego paliwa... (^ ^)



Wybaczcie jakość zdjęć, ale wszystkie były robione wysłu\żonym Sony Ericcsonem, z drugiej strony i tak wszyscy obejrzymy je tylko raz, więc po co narażać na uszkodzenia lub zagubienie jakiś inny sprzęt?

Dublin. Dzień 4.

No i koniec. O 10 zwiedzamy muzeum figur woskowych,

najpóźniej o 11.30-12.00 pakujemy się w jakikolwiek autobus na lotnisko. Dorwałem katalog wycieczek po Irlandii, gdyby kogoś kiedyś korciło zwiedzać zielona Irlandie, to takim busem myślę, że wygodna i fajna sprawa
http://www.paddywagontours.com/
Najlepsza recepta na zwiedzanie? Powiedz sobie, że raczej nie będziesz miał okazji tu wrócić, jesteś tu tylko raz. W ten sposób zobaczysz bardzo, bardzo dużo :)

Minusy spania w pokoju 6 osobowym. Och wtedy kiedy Ty nie spisz, oni mogą chcieć spać. Wtedy kiedy Ty się budzisz, inni rozpakowuja się a inni wymeldowują. Jakoś drobny stres mam budząc ich nawet niechcąco (dziewczyny). Wczoraj budziły nas walce, a ja wróciłem tam dopiero gdzieś koło 3 i spałem do 11 (korzyść godziny wstecz jest idealna!). Poza tym bezpieczeństwo super. No curfew - czyli bez godziny policyjnej, wchodzisz i wychodzisz kiedy chcesz, dziś może nawet zdążę na śniadanie :P

W hostelu przemieszczają się ludzie z Hiszpani, Włoch, Niemiec, Litwy, Brazyli, Portugali, USA. Na śniadanie hostel oferuje (wreszcie zdażyłem):
  • gorące napoje
  • mleko do płatków i musli,
  • toasty z dżemem itp itd.
Dodatkowo do dyspozycji mamy konsolę WII (szkoda, że dopiero teraz zobaczyłem) no i Pub Crawl (w tym mieście jest to mix ze wszystkich hosteli - niesamowita sprawa by była...).

Dublin. Noc 3.

Szkoda, że dopiero na końcu poznawałem(wczoraj i dziś) Hiszpanki, co prawda tylko 1 z nich mówiła po angielsku, ale dziś już były bardzo zabawne. No tak... wyśmiały mnie z Allicante, były z Barcelony (więc lecimy do Girony), Allicante it's nothing :D Z powodu przezięmbienia cieszyłem się, że wracam już jutro, z drugiej strony robiło się tu coraz milej i ciekawiej. Mogłeś zostawić laptopa, wszystko i iść gdzieś, nie było z tym problemu :)

Zaraz miałem pełzać na kolacje , przypadkiem okazało się, że muszę jeszcze rano zaliczyć Wax Museum Plus - muzeum figur woskowych. Podróż do Hiszpani na pewno będzie ciekawsza, milsza i cieplejsza niż ta tuta ;) No i udało się dziś potwierdzić spanko.

Na obsłudze pracowało bardzo dużo dziewczyn z Polski, choć jak powiedziała Litwinka, nie byłaby w stanie tutaj jednocześnie pracować i spać w 12 czy 18 osobowej dormie. Acha... to Wax museum będzie bardzo interesujące, zwłaszcze ze względu na figury znajdujące się w piwnicy...

Z lotniska do miasta kursowało co najmniej kilka firm oferując transport co 15-20 minut w godzinach szczytu (6-7EUR). Pepsi 0,5L kosztuje tutaj 1,5EUR, promocja 1EUR. Pepsi/Cola 2L 2,49-2,69 EUR. Guinness 10EUR/6 12EUR/8, kawa 2-3EUR.

Zniżki. Z tego miejsca bardzo miło mi podziękować mojej Uczelni za legitymację i zniżkę @ Guinness Storehouse & Jameson (Kpt. James and son).

Dublin był miejscem, którego szukałem na mapie jeśli chodzi o rozrywkę. To znaczy o 2 w nocy wciąż ulice tętniły życiem, a puby i dyskoteki były pełne. Pizzerie też były otwarte do 4 rano. Tak było 3 noc z rzędu, czyli bawili się tak nie tylko w weekendy. Jedyne czego mi tutaj brakowało, to kogokolwiek znajomego do spółki, by rzucić się  w wir. Z drugiej strony, na pewno skróci to zmarnowanie i powrót do rzeczywistości.




Okej, może tak jest, że jak oczymś myślisz, to samo bardzo często się znajduje, nie wiem? Wczoraj w kantońskim barze na wynos widziałem do skarbonki wrzucony $10 banknot z HK, a jest jednym  z najładniejszych, minąłem się też z ..... Chineczką, ale za to jaką fajną (nie mówię o stanie). HK wzywa coraz mocniej.

sobota, 19 listopada 2011

Dublin. Dzień 3.

Ho Ho Ho. Merry Christmas. Po ulicach chodziły już Mikołaje. Bardzo dużo ludzi (mężczyzn mam na myśli) chodziło z wąsami, sam już zarastałem i zastanawiałem się co mi ktoś mówił o wąsach. Aaaa.... Wąsy(mustache)  były symbolem Górnego Egiptu (Upper Egypt). Słyszałem w irlandzkim radiu, że dziś znów zgineło kilka osób na Tahir Square(za kilka dni pierwsze wybory do parlamentu). Ale tam było przynjamniej ciepło!

Wycieczkę udało się wykonać w całości pomimo wszelkich przeciwności. Dzisiejszymi atrakcjami w kolejności chrnologicznej były:

  • kawałek cieniutkiej pizzy obok National Bank of Ireland (pyszna) - na śniadanie
  • Grafon Street 
  • Museum of History and Archeology (tak, tu też były skarby z Egiptu)
  • koktail mleczny Monkey Business (małpi interes) z bananem i Nutella  - na obiad (zdjęcie u góry)
  • Jameson Distillery - wycieczka ze zwiedzaniem i degustacją (ponad godzinkę).
Ze wszystkiego są zdjęcia! Czy wiesz, że w IRL jest prohibicja po której godzinie? W sumie nie dziwie się. Acha i jeśli nie padał deszcz, a jest mokro na ulicy, to trzeba to ominąć :]


Do opisania i porównania proces produkcji Guinnessa i Jamesona. Podobno Jameson ma być lepszy od JW, ponieważ filtrowany/dystylowany 3 razy i bez dymnego aromatu z torfu, ale przecież to właśnie dla tego aromatu pije się JW. Kapitan James był szkotem, dlatego potrafił robić szkocką :) Dlaczego z18 letnia whisky jest droższa od zwykłej? Bo trzeba zapłacić, za to co wyparowało z beczki (co roku 2% objętości).

Do zrobienia: pozyskiwanie drożdzy i zamiana cukru w alkohol.

Poniżej ładniejsze zdjęcie Dublina - kopuła po prawej stronie to budynek sądów (The Four Courts).
Dokładnie na przeciwko znajduje się mój hostel, więc naprawdę, nie trudno trafić!



Dublin. Noc 2, a drogowcy kładą asfalt

Pod oknem. Tak, jeździ walec tam i spowrotem, a okno jest jakby z tektury. I nie było by w tym nic niezwykłego(normalnie, mogliby dla mnie nawet czołgiem ten asfalt ubijać), gdyby nie to, że tej nocy ani ja, ani moje Austalijki nie zasną. Ja i tak już nie spię, więc ide po więcej paliwa, bo zapasy się skurczą (a myślałem, że jestem zmęczony i łagodnie zasnę).  Nie chcę ich wybudzać całkowicie, ale najlepiej wszystkim byłoby zatankować - sen gwarantowany. Brr... i mrzawka daje się we znaki nie tylko mi (i nie tylko budynkowi).. [gardełko]. Do tego internet troszkę poblokowany, nie wiem, jeszcze posprawdzam.. [migotka, tęsknię za Tobą!].

Cały dzień był niesamowity, nogi mi wysiadają. Tak jak obiecałem, przed 9 w nocy dotarłem nad morze. Było po odpływie, bardzo, bardzo duża różnica w wielkości plaży. Należy zapomnieć o dokładnym używaniu mapy, wystarczy mniej więcej obrać dobry kierunek. Mam muszelki prawdziwe z nad morza. Co więcej, wracając wziąłem na wynos pikantną zupkę w Canton Take Away (Kanton - rejon HK i Guangdong). Masakra, nieżle pikantna, łaziłem sobie dalej pijąc po łyczu. Dublin ma też most zwodzony i rollercoastera. Co więcej, następny most jest dokładnie w kształcie harfy jak logo Guinness.

Znów na ulicach pełno ludzi, wszyscy idą po pubów lub pod nimi siedza, knajpy też się zapełniały. Jedyne prywatne sieciowe sklepy to SPAR. Są różne, te o wysokim standardzie, potwierdzają moją tezę, że wysokie regały nie mają sensu. Tutaj gondole były niższe niz 1,50 metra, tak samo przecież w supermarkecie Rewe we Frankfurcie (1,70m).

Wracając natrafiłem w innym SPARze na IRN-BRU. Tak, tak Iron Brew, czyli narodowy szkocki napój!! Radość niesamowita (mam zdjęcia). Kończymy na dziś, sama trasa morze - roller - powrót - temple bar to około 15km. Jutro destylarnia Jamesona i Muzeum Archeologii. Na tym będzie raczej koniec, nic więcej ciekawego do zobaczenia nie zostało (poza pubami). Dobranoc!

Guinness. A walec dalej zapiernicza drogą - słychać go nawet do naszej sali konferencyjnej :P Mamy tu jeszcze inny ciężki sprzęt - co najmniej 1 tir, 2 asfaltownice, ze 3 samochody obsługi technicznej. Za to dostałem się do środa puszki Guinnessa 1) jest aluminiowa 2) w środku jest normalna duża plastikowa kulka 3) smak wyborny.

Pamiętacie taką reklamę, że z każdym łykiem świat wydawał się piekniejszy? Mamy tutaj Hiszpanki i Hiszpanów, czy zatem Ryanair ma aż tak dużo połączeń do Spain? Pewnie tak.

A walec jeździ i jeździ, tam i spowrotem. I walcuje. Jakby naleśniki na rano robili ^_^

piątek, 18 listopada 2011

Dublin. Dzień 2. Wieczór

Wszystko zapowiadało się coraz lepiej. Po pierwsze jak dostałem się z lotniska do hostelu 1) nie znałem autobusów 2) nie znałem i nie miałem wydrukowanego adresu hostelu. Bus oczywiście był zaraz przy wyjściu do centrum (6-7EUR), a w środku miał działający internet, gdzie udało się znaleźć nazwę ulicy i dokładny adres hostelu. Nie ważne, po Dublinie i tak jak po każdym większym mieście można było chodzić bez mapy.

Zazdrościłem Włoszkom języka - angielskiego, żeby była jasność. W więzeniu spotkałem Hiszpanki z Barcelony, które w ząb nie umiały angielskiego, a w moim pokoju zamieszkały 3 Australijki, które już 4 miesiące wożą się po Europie.

Pomysł z Guinnessem był dobry. Zawsze uważałem, że każde miasto należy poznać na 4 sposoby: przechodzić na nogach, zobaczyć oczyma, zasmakować językiem i zapamiętać zapach. Każde miasto miało swój zapach, gdziekolwiek byłem, chciałem go zapamiętać. Tutaj ulice poprowdziły mnie tak, że do Guinnessa zaszedłem od strony browaru pod wiatr, efekt? Na ulicach pachniało ciepłym piwem stout (bo takiego gatunku jest Guinness, gdzieś miałem o tym artykuł). Dokładnie w ten sposób należało tam podejść.

W muzeum oczywiście na obsłudze spotkałem Polke, która pracuje tu już 7 lat. I tutaj wiadmość dla nas.
Dlaczego nie chcemy wracać do kraju? Nie chodzi tylko o pieniądze, ale o podejście do życia. Przestańmy się spinać, narzekać, chodzić po ulicach smutni i tak bardzo stresować się pracą i wszelkimi innymi problemami, których u nas dzięki zajebiście rozbudowanej biurokracji i urzędom, które mogą nas skończyć 1 decyzją, burzą sen z oczu. CHIWD. Guinness Storehouse to  naprawdę świetne miejsce do nauczenia się jak robi się dobre piwo. Jeśli 6-pak kosztuje tutaj 10 EUR, a mingodz = 8,60EUR to Guinness jest tu tak tani jak u nas Harnaś 5+1 gratis.

Nigdy nie lubiłem Guinnessa, a już lubie. Na samej górze pije się pintę (1 pint = 0,56826125 litra) piwa z takim smakiem jak nigdzie. Nie ma się co dziwić, oglądą się przy tym panoramę 360 st Dublina, a piwo nalewa się bardzo powoli. Smakujesz powoli i zatapiasz się w smaku. Mniam, mniam.

Take away food. Wiecie, że kocham, ubóstwiam fish and chips w papierze. Tutaj przypadkiem, przypadkiem myląc ulice po Guinnesie, trafiłem na super jedzonko. Zamówiłem na wynos pierś z kurczaka i frytki za 6,90 EUR. Szok. Wszystko zapakowane w papier (w kopertę taką grubą pocztową - mam zdjęcia) jak ja lubie (Pani chyba widziała jak mi się świecą oczy za same zapakowanie), frytki z solą i ichnim ocetem (dobre!). Natomiast ta pierś to była ćwiartka kurczaka, nie ma nic lepszego, niż iść ulicą i obgryzać z koperty ćwiatke kurczka (same białe mięsko super upieczone). Szedłem sobie tak szczęśliwy, słońce świecilo, grała muzyka i trafiłem do więzienia. Ale wcześniej chciałem naładować komórke. W cafe nie było problemu wypić dużą, dużą kawę (zdjęcia), przeczytać gazetę a w miedzy czasie naładować telefon. To był dopiero przedsmak, tego co miało mnie spotkać.

Wycieczka po muzeum była przednia, super Pani przewodnik, ludzie z Brazylii, Włoch, Hiszpani, Australii, Rosji, Korei...  Ciekawe historie. Jedno z największych więzien w Europie. Tutaj kręcono niektóre filmy.

Wydaje się Wam, że już gdzieś to widzieliście? Tak! Jest tutaj 96 cel i było kręcone kilka filmów!

Nie ma co ukrywać, że ludziom tu jest łatwiej. Prosty przelicznik ile w Polsce na rynku możesz wypić kaw latte za najniższą stawkę krajową? 1-2? A tutaj 8,60/2,49 a tutaj 3,5 kawy. Ile zatankować? U nas ropa 5,60zł, tutaj 1,4 EUR czyli 6,45zł to ponad 6 litrów ropy na godzinę. Oczywiście wszyscy walczą z kryzysem.

Zdjęcia się ściągają, ponad 212. Dziś do zdobycia jeszcze linia brzegowa (4,5KM  w 1 stronę). Oczywiście nie pojedziemy busem, ani tramwajem - "zwiedzać, nie spać" (^ ^)

Hostel. Znów się udało, naprawdę udało się 5 razy znaleźć super miejsce. 1. W centrum (wszędzie na nogach). 2. Czysto i tanio 3. Dużo ludzi 4. Sniadanie w standardzie. 5. Miła obsługa. Fourt Courts Hostel, w którym udało się dostać pokój z widokiem na river Liffey, jest chyba jednym z największych, na pewno z lepiej ocenianych, gdzie przychodzą nocować nawet grupki i ludzie wszystkich pokoleń. Naprawdę bardzo fajnie miejsce i bezpieczne (wejście tylko przez recepcję). A i tak kocham ten dreszczyk emocji, gdy nic nie jest przygotowane, ale głęboko wierzysz, że się uda i udaje się!! (Opatrzność czuwa).

Czy wiesz, że.. w każdej puszcze paliwa jest plastikowa kuleczka, aby zamieszać? A ja się zastanawiałem, co mi tak lata, aż w końcu odważyłem się zajrzeć do środka!

Dublin. Dzień 2. Reaktywacja

Wstałem tylko dlatego, że myślałem, że jest już po południu, a była 11 naszego czasu, czyl 10 ichniego :) Na śniadanie mielismy mentosa (dla urozmaicenia menu rainbow - każdy w innym kolorze) i zimnej puszkę coca-coli (ratowałem gardło). Najważniejsze jest też, że u Chineczki kupiłem ładowareczkę, więc telefon się już ładował, a ładował się, żeby móc nim robić zdjęcia w:



Dochodzi godzina 13, czyli 12 (jak ja lubie oszczędzać godzinę - nigdzie się nie spóźnię!)
Najpier Guiness, jak zdąże więzienie, przelotem muzeum natury i linia morza. To dziś. Jutro muzeum archeologii i....

Zdjęcia już po wszystkim, warto było odwiedzyć Guinnessa, panorama + piwo dopiero nalane (kolor)



Dublin. Noc 1

Nigdy w życiu nie widziałem tylu pubów zgromadzonych na kilometrze kwadratowym. Potęga, całe ulicę, tylko puby i restauracje. Z jednej strony, nie zapełnione po same brzegi, ale z drugiej było już po północy, a dało się znaleźć ule, gdzie pszczółek było naprawdę dużo.

Tylko paciaci prowadzą tu sklepu, czy tylko oni to potrafią? Większość sklepów w centrum to Convenience stores czyli wygodne sklepy, gdzie nie tylko możesz kupić produkty ale także ciepłe jedzenie. Czy dostępność fast foodu na każdym rogu jest czymś dobrym, kłóciłbym się ;)

Chyba nie. Standardy sklepów w PL wydają się być dużo wyższe niż tutaj. Ale nikt u nas nie bawi się tyle co tutaj. Inaczej, skąd byłaby tutaj cała dzielnica (kilka przecznic) samych pubów i restauracji? Faktem jest, że najniższa stawkę za godzinę wynosi teraz 8,60 EUR za godzinę, co daje 2 pinty piwa na godzinę lub 1 kebaba (shoarmę) lub 1 porządne danie lub 2 hambuergery. Pepsi 0,75l = 1,55 EUR. Ech te ceny to chyba przyzwyczajenie :P

iPlany na jutro, jeśli będzie pogoda, to rowerkiem cały Dublin, to będzie najszybsze i najszersze spojrzenie na miasto. O 11 jest wycieczka? Chyba ważniejsze będzie śniadanie o 8 :P

Z ważnych ulic należy wspomnieć o Temple Bar, zresztą trafiłem i na wąższe, za to pełniejsze ludzi.