piątek, 18 listopada 2011

Dublin. Dzień 2. Wieczór

Wszystko zapowiadało się coraz lepiej. Po pierwsze jak dostałem się z lotniska do hostelu 1) nie znałem autobusów 2) nie znałem i nie miałem wydrukowanego adresu hostelu. Bus oczywiście był zaraz przy wyjściu do centrum (6-7EUR), a w środku miał działający internet, gdzie udało się znaleźć nazwę ulicy i dokładny adres hostelu. Nie ważne, po Dublinie i tak jak po każdym większym mieście można było chodzić bez mapy.

Zazdrościłem Włoszkom języka - angielskiego, żeby była jasność. W więzeniu spotkałem Hiszpanki z Barcelony, które w ząb nie umiały angielskiego, a w moim pokoju zamieszkały 3 Australijki, które już 4 miesiące wożą się po Europie.

Pomysł z Guinnessem był dobry. Zawsze uważałem, że każde miasto należy poznać na 4 sposoby: przechodzić na nogach, zobaczyć oczyma, zasmakować językiem i zapamiętać zapach. Każde miasto miało swój zapach, gdziekolwiek byłem, chciałem go zapamiętać. Tutaj ulice poprowdziły mnie tak, że do Guinnessa zaszedłem od strony browaru pod wiatr, efekt? Na ulicach pachniało ciepłym piwem stout (bo takiego gatunku jest Guinness, gdzieś miałem o tym artykuł). Dokładnie w ten sposób należało tam podejść.

W muzeum oczywiście na obsłudze spotkałem Polke, która pracuje tu już 7 lat. I tutaj wiadmość dla nas.
Dlaczego nie chcemy wracać do kraju? Nie chodzi tylko o pieniądze, ale o podejście do życia. Przestańmy się spinać, narzekać, chodzić po ulicach smutni i tak bardzo stresować się pracą i wszelkimi innymi problemami, których u nas dzięki zajebiście rozbudowanej biurokracji i urzędom, które mogą nas skończyć 1 decyzją, burzą sen z oczu. CHIWD. Guinness Storehouse to  naprawdę świetne miejsce do nauczenia się jak robi się dobre piwo. Jeśli 6-pak kosztuje tutaj 10 EUR, a mingodz = 8,60EUR to Guinness jest tu tak tani jak u nas Harnaś 5+1 gratis.

Nigdy nie lubiłem Guinnessa, a już lubie. Na samej górze pije się pintę (1 pint = 0,56826125 litra) piwa z takim smakiem jak nigdzie. Nie ma się co dziwić, oglądą się przy tym panoramę 360 st Dublina, a piwo nalewa się bardzo powoli. Smakujesz powoli i zatapiasz się w smaku. Mniam, mniam.

Take away food. Wiecie, że kocham, ubóstwiam fish and chips w papierze. Tutaj przypadkiem, przypadkiem myląc ulice po Guinnesie, trafiłem na super jedzonko. Zamówiłem na wynos pierś z kurczaka i frytki za 6,90 EUR. Szok. Wszystko zapakowane w papier (w kopertę taką grubą pocztową - mam zdjęcia) jak ja lubie (Pani chyba widziała jak mi się świecą oczy za same zapakowanie), frytki z solą i ichnim ocetem (dobre!). Natomiast ta pierś to była ćwiartka kurczaka, nie ma nic lepszego, niż iść ulicą i obgryzać z koperty ćwiatke kurczka (same białe mięsko super upieczone). Szedłem sobie tak szczęśliwy, słońce świecilo, grała muzyka i trafiłem do więzienia. Ale wcześniej chciałem naładować komórke. W cafe nie było problemu wypić dużą, dużą kawę (zdjęcia), przeczytać gazetę a w miedzy czasie naładować telefon. To był dopiero przedsmak, tego co miało mnie spotkać.

Wycieczka po muzeum była przednia, super Pani przewodnik, ludzie z Brazylii, Włoch, Hiszpani, Australii, Rosji, Korei...  Ciekawe historie. Jedno z największych więzien w Europie. Tutaj kręcono niektóre filmy.

Wydaje się Wam, że już gdzieś to widzieliście? Tak! Jest tutaj 96 cel i było kręcone kilka filmów!

Nie ma co ukrywać, że ludziom tu jest łatwiej. Prosty przelicznik ile w Polsce na rynku możesz wypić kaw latte za najniższą stawkę krajową? 1-2? A tutaj 8,60/2,49 a tutaj 3,5 kawy. Ile zatankować? U nas ropa 5,60zł, tutaj 1,4 EUR czyli 6,45zł to ponad 6 litrów ropy na godzinę. Oczywiście wszyscy walczą z kryzysem.

Zdjęcia się ściągają, ponad 212. Dziś do zdobycia jeszcze linia brzegowa (4,5KM  w 1 stronę). Oczywiście nie pojedziemy busem, ani tramwajem - "zwiedzać, nie spać" (^ ^)

Hostel. Znów się udało, naprawdę udało się 5 razy znaleźć super miejsce. 1. W centrum (wszędzie na nogach). 2. Czysto i tanio 3. Dużo ludzi 4. Sniadanie w standardzie. 5. Miła obsługa. Fourt Courts Hostel, w którym udało się dostać pokój z widokiem na river Liffey, jest chyba jednym z największych, na pewno z lepiej ocenianych, gdzie przychodzą nocować nawet grupki i ludzie wszystkich pokoleń. Naprawdę bardzo fajnie miejsce i bezpieczne (wejście tylko przez recepcję). A i tak kocham ten dreszczyk emocji, gdy nic nie jest przygotowane, ale głęboko wierzysz, że się uda i udaje się!! (Opatrzność czuwa).

Czy wiesz, że.. w każdej puszcze paliwa jest plastikowa kuleczka, aby zamieszać? A ja się zastanawiałem, co mi tak lata, aż w końcu odważyłem się zajrzeć do środka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz