poniedziałek, 31 stycznia 2011

Wróciłem

Jestem już w Polsce. Update z zaległych dni będzie niebawem. Dziękuje Tym, którzy sprowadzili mnie do Polski przez Ateny. Spora część Polaków wciąż czeka na samolot w Kairze.

środa, 26 stycznia 2011

Nie wierze, strajki wciąż trwają

P.S. Już po wszystkim, sytuacja się uspokoiła, oni swoje, my swoje :)

Krew w żyłach płynie troszkę szybciej, może jednak rzeczywiście coś się dokona? Słyszę z okna hotelu krzyczący tłum, czyli jednak dalej strajkują. Trzymam za nich kciuki całym sercem. Po pierwsze muszą przemówić starszym ludziom, żeby też wyszli na ulice. Po drugie policja musi przejść na ich stronę, a to w miliprocentach się dzieje. Idą chyba w naszą stronę, auta jak zawsze trąbią. Dziś wciąż na mieście minąłęm bardzo dużo wojskowych ciężarówek (po 5-6 w kupie). Tak idą, są tutaj, papa ... ide na miasto, nic mi się nie stanie, ale chce zobaczyć. Niech obalą wreszcie tych skurw... Założę się, że gdyby każdy chciał dziś kupićbilet  pkp to wyszedł by strajkować. Idem coś zjeść kupić jakieś bułki do pociągu papa. Są i cieżarówki wojskowe. Papa. Nie mam też chwilowo doładowania do telefonu jak coś .Papa :)  Wróciłem.

Moje numery telefonów tutaj
1) egipski działa w sumie cały czas
2) play lub era na zmianę


Demonstracje trwają, przed chwilą byłem mam zdjęcia z ulicy 200m od naszego hotelu.
W ręku mieli kask policjanta, może przeszedł na ich stronę? W każdym razie po tym jak stamtąd poszedłem, przyjechało ZOMO, tak ZOMO takie jak u nas. 2 cieżarówki i małym ważniejsi (mam zdjęcia). Nie liczyłem na to, że będą tak uparci, bardzo dobrze, niech walczą o swoje. Policjanci wyszli ubrani w kaski, pałki i tarcze, co gorsza chyba troszkę zagrzani do walki...



Demonstracje trwają też na rondzie Tahir koło Nilu. Część ulic u nas na mieście jest zablokowana dla samochodów, reszta ludzi w tym ja chodzi normalnie, omijając protestujących. Być może zaczną się zamieszki.  W każdym razie ja jestem bezpieczny i o 9 wyjeżdzamy stąd pociągiem do Luxor (670km).  Policja w ogóle nie czepia się cudzoziemców (jeszcze ani razu). Mam nadzieje, że będzie to trwać i przystąpi więcej ludzi, w tym sklepikarzy tu handlujących, starszyzna i zmienią fucking government jak sami rdzenni o nim mówią. Jedym słowem, chyba zaczeło się na dobre i ja jestem tego świadkiem, nigdy w życiu bym się tego nie spodziełwał... 

Luxor. Jedziemy na safari :D

Zapomniałem Wam przedstawić mój płyn po goleniu, odkarzacz, a także przepitkę. Zibiba Extra. Z boku w ślaczkach pisze 42 stopnie, może to chodzi o procenty? W smaku lekko mentolowa, przyjmuje zapisy. Już się cieszę z tego Luxoru, więc przypominam, że conajmniej dziś i jutro będę dostępny tylko przez telefon, może czasem i dłużej, gdyby stamtąd okazało się, że jedziemy jeszcze do Aswan lub zostajemy na noc, bo nie zdażyliśmy odwiedzić Valley of the kings. Acha. Dla ciekawskich taka buteleczka kosztuje tutaj około 4 zł.  

Dzień 8. Środa. Pier..... komuniści i ich PKP.

Próba zakupu biletu do Luxor. Tak, to jest chyba dokładnie tak jak było u nas. Z tym, że tutaj w większości można kupić wszystko, poza... biletami na pociąg. Wczoraj zakup do Alex był pestką. Około 20 minut nam zeszło gadając po polsku, arabsku i angielsku (było nas 3, 2 PL + 1 EGP). Teraz sprawy miały się inaczej. Więc postałem sobie koło godzinki w kilku kolejkach, albo sprzedający odchodził, albo odsyłał mnie do innego okienka, w tym do informacji, do sleeping room, nikt nie mówi po ang, ale to nie problem. Oni nie chcą sprzedać nawet ich rodowitym(nowo poznana koleżanka chciała kupić dla siebie i dla mnie), bo podobno nie ma. Teraz w EGP są ferie, więc może dlatego. Miałem napistane na karce wszystko, skąd, dokąd i godziny (w tym piszę już cyferki po arabsku). Oczywiście okazało się, że też to co w internecie nie istnieje w rzeczywistości. A rozkład jazdy nawet ten na papierze to tylko ślaczki.. Nawet Policjant za łapówkę, nie chciał kupić nam biletu, a oni przecież za pieniąze zrobią wszystko.
Rozumieliśmy się doskonale z młodymi Egipcjanami, gdy pokazywałem zaciśniętą pieść i inne gesty w kierunku osób sprzedajcych bilety. Tak, miałe ochote tam wejść, można było z boku i zrobić rozrubę, ale chyba by mnie zatrzymali... Krzyczałem nawet do środka przez otwór "hello", ale pomimo, że było ich tam z 20 osób, nie reagowali. Jak rybki w akwarium.

W Egipcie każdy ma prace. Tak, taki sam klucz był chyba u nas? 1 podaje, 1 robi, 1 zbiera pieniądze, 1 patrzy. Czasem struktura zarządzającyh jest jeszcze wyższa, także każdy pracuej i każdy ma śmieszne pieniądze.

Rewolucja się nie udała. Bo jak powiedziała mama koleżanki, którą poznałem na stacji, najpierw trzeba zmienić ich myślenie. Zwłaszcza seniorów. A oni nie chcą, więc tutaj nic się nie zmieni. Gdybyście widzieli sprawdzanie dokumentów, ksero, legitymacji w przypadku zakupu biletu na kuszetke, dzwonienia i kilkudzisięciominutowego oczekiwania na odpowiedź, czy tak było w PL gdy chciało się wyjechać gdzieś dalej? Ten kraj powinni naprawdę nazwać PUBLIC REPUBLIC OF EGYPTIAN PEOPLE. Oczywiście punkt weryfikacji wygląda tak: kontener zbity ze sklejki i desek, w środku światło, skórzana kanapa a na niej komuniści dygnitarze, drewniane biurko, takie jak niedawno wyrzuciłem [..] i telefon, taki jak kiedyś były u nas na biurkach w SKR. Oczywiście Ci ważni goście tylko siedzą i czekają na jakże ważny telefon. A mi się nóż w kieszeni otwierał. Przecież gdyby ktoś ich wysadził w powietrze, to nawet nikt by tego chyba nie zauważył, a nawet wielu by ulżyło hehe...

I tak jadę dzisiaj do Luxor o 21.45. Tak, jedziemy dziś na dziko do Luxoru. Nie ma biletów ani na dziś, ani na jutro, więc niech spadają. Tak, spotkałem tam na stacji pewną koleżankę, więc pojedziemy razem, ona ma taki plan, więc ja też (planowałem jechać jutro). Chyba nawet chciały, żebym z nimi pojechał, bo jak poszedłem dogoniły mnie i mam zapisny numer pociągu, wagonu, który będziemy okupować oraz godzine. Będzie bezpieczeniej, bo mają jechać też jej przyjacieiele i ona zna arabski. W Luxor powinniśmy dojechać około 7-9 rano. Szkoda, że nie piją alkoholu, bo mam ichniejszą ZIMBA EXTRA i wtedy nie przeszkadzałyby nam żadne nie-udogodnienia.

Będę poza zasięgiem internetu co najmniej do pojutrza. Nie wiem czy z Luxor nie odbijemy jeszcze do Aswan (200km, tam gdzie tama), początkowo planowałem wracać nocnym spowrotem do Cairo, ale przecież i tak nie mam biletów, więc mogę wracać kiedy chcę (10 godzin stania). W Luxor jest co zwiedzać, ale szczegóły muszę jeszcze doczytać.

Jakoś się ułoży. Tak mówiłem jak wyjeżdzałem i tak narazie jest. Co chwile kogoś poznaje i jakoś ciąniemy do przodu. A wydaje mi się, że najciekawsze dopiero przede mną....

wtorek, 25 stycznia 2011

Dzień 7. Wtorek. Demonstracje.

Byłem obok, a w sumie to zaraz na boku tłumu, który dziś przeprowadzał demonstrację mającą na celu obalenie prezydenta. Na początku oczywiście w bezpiecznym miejscu (z boku SBek i 2ch policjantów). Później i tak musiałem koło nich przejść, więc mam fotki ciężarówek wojskowych, wozów strażackich (tak, schładzali ludzi wodą z armatek). Był też gaz, ale nie tak strasznie dużo (1-2 puszki). Egipska policja ma doświadczenie z manifami, bo są dość często, a nic z nich nie ma, to znaczy, pokrzyczą i po kilku godzinach rozejdą się. Tym razem tłum troszkę biegał i fajna sprawa, bo grupki młodzieży dochodziły z zachodniej strony miasta. Wszyscy zbierali się na rodzie koło Museum of Egypt. Fotki później.

Można było poczuć się jak w PL w latach 80, gdy jeszcze byłem taki młody. Różnica? Tutaj wygląda bardzo spokojnie, obok przechodzą piesi w swoim własnych interesach, na ulicach siedzą ludzie i oglądają. Po prostu część bierze udział, część nie, bo im nie zależy. Jak na wszystkim.
P.S Nie rozwiaj z Egipcjaniem o śmieciach, które są wszędzie, bo oni ich nie zauważają P.S.2 Okłamuj Egipcjaniow tak, jak oni próbują Ciebie.

Co do wozów policyjnych? Oni tak tylko jeżdzą i trąbią w koło po mieście, żeby postraszyć. Rzeczywiście tutaj jest jak w PRL tylko wolniej. Bardzo dużo SBkó na naszym małym rondzie, z którego jedzie się na to duże. Oczywiśćie Policja też. Myślę, że to bardzo dobry pracodawca, bo dużo ludzi mają i dobrze płacą.

A w sumie to chciałem tylko znaleźć miejsce, aby usiąść i zacząć pisać pracę mgr... ale może dziś wieczorem... FAjnie byłoby przywieźc jej kawałek stąd.

Update: Jeszcze o 2 w nocy było słuchać krzyczących protestantów, czyli się nie poddają i dobrze. Jak donoszą niektóre źródła na facebooku, właściciele zamkniętych restauracji dają jedzenie demonstrantom, a niektórzy policjanci ściągają uniformy i przyłączają się do protestu. Oby rzeczywiście tak było!

Ustrój: musicie zrozumieć ustrój panujący w Egipcie. To jest komunizm + islam. Bardzo dużo różnych służb policyjnych, nawet u nas w hotelu są byli funkcjonariusze. Da się na chodnikach rozpoznać tajniaków. Gdy jedzie się autem co 100m w normalny dzień można znaleźć 2 policjanów.
Cały czas od kilku dziesięciu mają też emergency law, czyli stan wyjątkowy! My młodzi, nie pamiętamy,co to było, ale tutaj policja może zrobić wszystko z każdym no i tak samo tortury na przesłuchaniach wciąż są obecne. Oczywiście turystów to raczej nie dotyczy..

Jedzonko... dziś taki makaron fast-food z przyprawami i jakimiś warzywami strączkowymi, bardzo fajne, zwłaszcza przyprawy, troche za pikante sobie później zrobiłem hehe (może za bardzo). Koszt 3,50 funta.

Egipcjanie żywią się niestety śmieciami. Ich dzieci jedzą Bake Rolls 100x częściej niż nasze, rogaliki Chipita, tureckie wafelki, batoniki, chipsy Lays są wszechoobecne. Dodatkowo napoje takie jak Sprite, Pepsi, Schwepees (marka u nas już nie istniejąca poza tonikiem) również powszechnie dostępne. Przyjmujemy zasadę, że nie jemy w sieciach zachodnich (ani razu). Najlepsze jedzenie, najbardzie smaczne, muszę przyznać jest na ulicy, w takich knajpkach, gdzie sie je na plastikowych stolikach. Zawsze ciekawy, dobrze przyprawiony smak ;)

Notowania kursów walut EGP w bankomatach w Kairze

100EGP (100 funtów egipskich) = 51,47 PLN max. 51,82 PLN :)
Kantory 1 USD = 5,85 EGP.

Oczywiście kochamy mBank. Do Egiptu nie brać dolarów, chociaż w wycieczkach są one bardziej wartościowe niż funty. Jakkowliek, wystarczy mieć te 15 dolarów na wizę. Nie pamiętam, czy na lotnisku jest gdzieś bankomat, na pewno, ale tutaj na mieście bez problemu wybierzesz kasę i nigdy nie masz jej przy sobie za dużo, więc chodzi sobie baardzo bezpiecznie, nawet o 3 w nocy ;)

Sheherezzada, Polki, Egipcjanie i wszechobecna prawda :D

Witam, tak szukam informacji na temat Sheherezada club obok nas. Najśmieszniejsze i tak są Polki na forum http://forum.gazeta.pl/forum/PO_CZYM_POZNAC_OSZUSTA koniecznie przeczytajcie jak sobie pomagają.. :D Egypt. Where the naiwność i pożądanie meets.

Jaka jest prawda? Lektura Pinokio jest zakazana ;)
1) arabowie spragnieni są seksu, gotowi zawsze i wszędzie. Nie mają łatwego dostępu do kobiet, nie zawsze mogą je dotykać, rozmawiać, umawiać się, spotykać i tak dalej. A jak zostanie żoną to już zamknięta w domq...
2) nie potrafią hamować reakcji swojego organizmu - to znaczy, myślą, że nie mogą, bo to wola Allacha, więc nie kontrolują i każda kobieta bez chusty na głowie jest dla nich bardziej atrakcyjna
3) w sumie to się ich nie dziwie, bo ich kobiety tylko nie które są księżniczkami
4) każdy arab, który zacznie przypadkiem na ulicy angielskim słowem, na 99% chce Cie oszukać. Na pewno Cie okłamie. Nawet w prostych pytaniach o fakty. Różni Egipcjanie:
- Ile kosztuje beznyna? On: 5 funtów. Ja: 0,9 funta.
- Ile kosztuje starter vodafone? On: 30 funtów ale to i tak tanio, ja chcesz to wyśle człowieka i kupi go dla Ciebie, bo jak ty pójdziesz będzie drożej. Ja: 10 funtów
- Do Aleksandrii jechać autem czy pociągiem? On: Koniecznie autem, pociągiem się nie da. (500 funtów) Ja: pociąg w obie strony mniej niż 50 funtów
- On: pamiętasz mnie? Spotkaliśmy się na mieście. Mogę Ci pomóc, gdzie idziesz? Ja: nie (spadaj dziadzie! hehe)
- on: daj mi bilet , będę Twoim przewodnikiem, ja: nie, spadaj
- on: musicie mi dać swój bilet, wymagania rządowe oni: dali mu bilet jak owieczki i zaczeło się oprowadzanie i opowiadanie o niczym :D
5) taksówki, zwłaszcza te białe, zamiast np. liczyć 1 funt za km liczą 3 funty za km :D
6) sklepikarze, jak poznają skąd jesteś. Ile kosztuje Sprite? On: 4 funty - 6 funtów. Ja: 3 funty, ale 4 i tak jest ok, a chłopaki niech sobie zarobią (1L=2zł, w PL 1L=3,60zł)
7) ich mapy, które tu sprzedają. Sorki.... bardzo słabiutkie. Afryka nieodkryta :D Ang. papierowe przewodniki są tutaj bardzo drogie a i tak nic w nich nie ma.
8) są zdziwieni kiedy mówię im, że znam ceny biletów na pociągi, oczywiście autem byłoby lepiej i mi pomogą... NIGDY nie pozwalacie sobie pomóc przez Egipcjan. Gdyby chcieli pomóc tylko dla funciaka, czy 2ch nie ma problemu, warto im pomóc, ale to może się skończyć trochę drożej..

Egipcjanie chcą podwyżki płacy, tak ale najpierw musieliby się stać bardziej wydajni. W pracy siedzą i cały czas piją herbatkę, przed nimi walają się smieci, gruz, a oni czekają... Śmiecie leżą w Alex, czy gdziekolwiek a oni siedzą, stoją, ale nie schylą się, żeby je posprzątać, no why. Jak świnki...

Posumowując  oni bardzo często na życie zarabiają swoim językiem. Jak umią angielski to znajdą i naiwnych turystów. Z drugiej zaś strony? Dlaczego nie spróbować egzotycznego ciacha, prawda?? :) :)

Ale i tak chciałym tu kiedyś wrócić, dokładnie tutaj.  Spotkałem tutaj wielu nowych znajomych, można by rzec "przyjaciół", którzy szczerze pomogą, choć nie  obronią przed tymi nieuczciwymi, wystającymi na ulicach. Nigdy nie możesz zaufać Egipcjaninowi, musisz ważyć każde jego słowo, bo zwykle mają w tym swój interes. Z drugiej strony pamiętajcie, że nie mają tu nic. Dopiero się budują i potrzebują nas.

Podobno w Polsce śnieg? Współczuje i nie wracam, dopóki nie stopnieje!

Dzień 6. Poniedziałek. Aleksandria i "moja" pierwsza sieć wifi w Egipcie!

Aleksandria. Dziś byliśmy w Aleksandrii. Pociąg z Kairu, około 3 godziny. Wyjechaliśmy z Kairu o 6 rano, a poszedłem spać o 3 w nocy. O 9 byliśmy w Aleksandrii. Mniej niż 25zł w obie strony. Aleksandria jest piękna, chociaż gdzieniegdzie troszkę, lub trochę bardziej zaśmiecona (lewa strona Alex). Byliśmy w bibliotece, tak tej bibliotece, choć zbudowanej od zera, gdzie kiedyś była ukryta cała wiedza ludzkości. Teraz tak troszkę, jakby brakowało im książek, ale budunek ogromny. Zdjęcie po prawej, to to coś okrągłęgo ... w środku super.
Odwiedziliśmy też w fort of Qaitbey. Warto tam zaglądnąć. Bardzo dobrze zachowany. Obok super lody, w tym sorbety, mniam, mniam mniam. U nas takie lody są jedne z najdroższych i trudno takie znaleźć, tutaj to normalna sprawa - standard :D

Jedzenie. Ubóstwiam chińskie jedzenie, ale arabskie jest również pełne smaku. Taka miała być ta podróż. Pełna smaku i adrenaliny, tej ostatnio to na początku nawet trochę za dużo hehe..
Ale smaki, dziś jedliśmy na przykład jajecznice w bułeczkce pita, albo bakłażana. Pomijam, że to za 1 funcika, ale oryginalność, specjalne przyprawy, możesz wybrać co chcesz, wszystko jeszcze świeże. Tak, zaraz odezwią się głosy, nic specjalnego, badziwie. To był tylko główny składnik, super sprawa, sposób podania, przygotowywania i tak nie wiecie, bo nie jedliście :D Świeżebo , więc knajpki dopiero co otwierali. Bardzo pyszne, tego nie znajdziecie w Polsce, nawet w Kairze będzie ciężko, choć będziemy szukać. Chodzilśmy po różnych miejscach, do których zwykli turyści raczej nie zaglądają, a może też i troszkę by się bali.

  
Sukces dnia. Wyobraźcie sobie, idziemy wąską uliczką, gdzieś tam w sercu 4 milionowej Aleksandrii, ja zajadam się takimi dużymi przykurzonymi na wierzchu, kupionymi na wozie, za to nie samowicie jędrnymi i słodkimi mandarynkami, znajoma zaś tyle co kupiła mini pizzę u lokalnego piekarza (prosta z tacy koło drogi). Idziemy tak uśmiechnięci, zwłaszcza do niektórych dziewczyn, a tutaj dziewczyna śmieje się do nas (muzłomanka, ubrana w chustę itd.) i pokazuje znak Okej (palec do góry). Mój kolega z Kairu śmiał się ze mnie, że gdybym dobrze odpowiedział i zagestykulował, dziewczyna podeszłaby i dałaby mi całusa... Ogólnie to coraz częściej się uśmiechamy, tym samym rozbrajając  niektórych Egipcjan, próbujących sprzedać nam kolejną rzecz.

"Moja" pierwsza sieć w Egipcie. Czy myśleliście, że tak to się skończy? Właśnie po 4ch godzinach skończyłem konfigurować sieć WiFi w naszym hotelu. Mamy 3 routerki wifi i nareszcie chodzi nam szybciutki internet (dopóty dopóki nie padnie samo ADSL), co więcej, teraz jest nie tylko na holu, ale i u mnie w pokoju!! P.S. Podobno dziś w nocy do hotelu przyjechały 2 polki.. W  życiu bym nie pomyślał, że kiedykolwiek w życiu będę budował(konfigurował) w Afryce, w Egipcie sieć WiFi. Teraz jest 4.30 rano, zaraz idę spać.

Bardzo pozytywny dzień. Pełen wymyślnych dobrze przyprawionych smaków, a także interesujących zdarzeń. No i dość duża Aleksandria zchodzona na nogach.



poniedziałek, 24 stycznia 2011

Dzień 5. Niedziela. Zimba Extra. Przygotowania do rewolucji.

Przygotowania do 25 stycznia
Po ulicach już ustawiają się cieżarówki z Policjantami. Zdjęć troszkę mam, ale dziś jeszcze nie zdażę wgrać. Co chwilę pada net. Takie cieżarówki można spotkać po 4 na skrzyżowaniu, jeżdzą też i trąbią po mieście, żeby zastraszyć. W każdej około 30 osób. 25 sty wszystko ma być zamknięte. Ma brać udział też wojsko, ponieważ bidaki nie wiedzą, gdzie będą protestować. A wiemy, że będą wszędzie, w całym Egipcie, w Alex, w Luksorze... w Kairze w kilku miejscach (oczywiście my jesteśmy jakby to powiedzieć w centrum :)

Poniedziałek Aleksandria
Dlatego jutro (dziś) robimy Aleksandrię pociągiem.  Nie uwierzycie, ale załatwiając bilety na pociąg na 6 rano rozmawialiśmy jednocześnie po Angielsku, Polsku i Arabsku. Udało się kupić bilet w obie strony (ponad 200km) za jakieś 45 funtów...

Mumin i IT również w Egipcie Zdziwilibyście jak łatwo zapamiętać im ksywkę, dlatego część ludzi, tak mnie właśnie nazywa. Poza tym jutro mamy robić tutaj internet, może troszkę go poprawimy (obiecałem pomóc pokonfigurować accesss pointy). W sumie gdybym miał zasięg w pokoju nie poznałbym wielu ludzi tutaj.... Może uda mi się jeszcze zagrać w piłkę.. [..]. Dzisiaj próbowałem też naprawiać zasilacz koleżance z Finlandii. Zdziwilibyście jak fajnie jest, gdy masz tak niewiele narzędzi... ale nie ma przecież rzeczy niemożliwych. Nie wziąłem nawet noża do rozcięcia arbuza, któego kupiłem, ale oczywiście pożyczyłem. Przewody do naprawy zasilacza wykorzystaliśmy z zepsutego kabla video, ale naprawę mam nadzieję, skończymy jutro.

Konserwacja arbuza.  Arbuz troszkę cieżki - 20 funtów. Zajeb... słodki aż popękał w środku od słońca (nie dziwię sie mu wcale... ) Bo w dzień jest gorąco a w nocy zimno.... Tak, to był obiad... będzie chyba też na śniadanie. Oczywiście naturalnym konserwantem jest wódka Zimba Extra, ha ha prawie jak Żytnia Extra, o nucie nieco miętowej. Doładowanie ponad 45% w smaku z gwinta. Podobno jak sie kręci od prawej do lewej to jest jeszcze mocniejsza ;) Cena około 4zł za 375ml...Tylko w Mongolii Mongolia Standard jest chyba tańsza (żartuje :D)

Stan moich sprzętów. No tak komputer ma za słabo łapie zasięg Wifi i procesor nie radzi sobie ze Skype-> GSM Polska. Telefony: w 1 nie działa joystick, w 2 kilka przycisków, w 1 nie działa przycisk aparatu, w 2 aparat nie łapie ostrości. Ogólnie stan taki jak wszystko w Egpicie :P :P Kurr... sprzedam wszystkie te ruiny i już nigdy nie kupie używki na allegoro (okazało się teraz, że SE z all ma gorszy soft niż mój 5 letni SE z Ery..) 

Dzień 5. Piramida Cheopsa nareszcie!

Wreszcie wyszedłem ze snu zimowego i zacząłem porządnie zwiedzać.

Piramida Cheopsa.. Byłem w Gizie w południe. Fajna sprawa Wy sobie tam chodzicie gdzieś po Polsce, a ja stoję koło piramidy Cheopsa (w Polsce była www.piramidacheposa.com). Fajne doświadczenie i z tego się cieszę. Byłem także we wnętrzu mniejszej piramidy, wejście dość małe (metr szerokości i max. 1,3 metra wysokości). Schodzi się w dół, na dole komnata i na tym przygoda się kończy.

Nie mam dziś czasu, dostałem się tam oczywiście za pomocą mojego kierowcy (tak, to nie jest taryfa ale prywatne autko  - w każdym razie jeździ do przodu). Myślę, że turyści miło są zaskoczeni, jak jadąc w kierunku piramid widzą rzekę śmieci, którą właśnie od nowa pogłębia koparka.

"Nie siadaj na wielbłąda, bo padnie"
Na miejscu tak jak w przewodnikach wszyscy chcą Cię przewieźć na wielbłądzie lub koniu. Jak kupiłem bilet, to oczywiście zgodnie z przewodnikiem, 1 z Egipcjan mi go wydarł, by zostać moim przewodnikiem, oczywiście mu go w sekundzie odebrałem i wszedłem sam.
Tutaj rada - nikomu, ale to nikomu nie dajesz swojego biletu. Bramka jest po prawo na kasach, wchodzisz przez detektory metalu czy czegoś tam. Ważne. Nie zwracaj uwagi, że one piszczą, po prostu idź dalej, ja tak robie już kolejny dzień (wszędzie, w tym muzea) i jeszcze nikt mnie nie zatrzymał ani słowa nie powiedział (a nie muszę wyciągać telefonów itp).

Sphinx  No tak, to co mamy w encyklopediach, a co zostało, to subtelna różnica. To wszystko, włączenie z piramidami się rozsypuje, kompletna masówka. W koło wielbłądy i konie, a to stąd ten zapach..... ale to przecież nie stadnina tylko 1 z cudów świata, prawda??? Tylko na pocztówkach macie złote wielbłądy, te są białe - pewnie wyblakły na słońcu i czarne od brudu...

Nowe słówka po arabsku: La - nie. La, la, la i natrętni sprzedawcy odchodzą.
Salamu Alaj Kum - dziękuję. Na dziś wystarczy :)

Języki. No tak, rozmawiamy(uczymy się) tutaj po Angielsku, Arabsku (ja nie), Polsku, Koreańsku, Niemiecku....

Al-Azhar Park. Wieczorem byliśmy w Parku. Należy iść na kawę do Restauracji Castel View. Zwłaszcza, jeśli jesteś z kobietą, tam jest taki wąski drewniany brązowy balkoik z widokiem na cały part... Fotki z parku z sieci.
Co do zachodu słońca, to właśnie byliśmy o takiej porze i zdecydowanie jest to najlepszy czas, później pojawia się, tylko więcej, więcej młodych ludzi..... :) :)

Dzień 4. Sobota :)

Streszczenie niedzieli. W sumie to już nie wiele pamiętam. Trosszzzkę zaspałem po nocce... To jest niesamowite miejsce, spotykam tu ludzi z Sudanu, Nigeri, Turcji i tak dalej. Mamy tutaj przedstawicieli ruchu oporu w Darfurze, hadlowców, piłkarzy i tak dalej. Nie mamy natomiast  internetu, więc pisze dopiero dzisiaj. Jeździłem metro -  gdziekolwiek jedziesz kosztuje 1 funta, czyli 0,50zł. Byłem w Gizie. Jeździłem białą taksówką (tak, te które niestety naciąją).
Hol, w którym teraz siedzę,  jest zaraz przy recepcji, zarówno w dzień i w nocy nie trudno jest spotkać tutaj nowych ludzi.

Khali Market. O czegoś takiego nie ma nawet w Hong Kongu (nie mówię o czystości). Wyobraźcie sobie uliczki z przejściem może na 2 metry (w którym mieszczą się od czasu do czasu małe japońskie cieżarówki), wystawy kolorowych ubrań, butów, dywanów, czegokolwiek byście tylko zechcieli kupić na około 3-4 metry do góry. Wszystko bardzo kolorowe, żółty, czerwony, zielony, błekitny, złoty. Bardzo fajne suknie dla kobiet, podobno jednorazowe, za to wyglądają super i cena od 35 funtów (oczywiście chińszczyzna)..

Cennik. Ropa 0,9 funta litr. Benzyna maksymalnie 1,85 funta ale to już "ultimate" :D.
Sprite 1l 3 funty. Jedzonko takie dość duże 3 talerzyki 10 funtów. No właśnie jadłem chyba rybki, ogólnie nużam się w przyprawach i fajnym, ciekawym jedzeniu dla smaku, choć to było takie prosto z ulicy :) Tak, tak ... narazie klątfy faraona na mnie nie było ;) A codziennie próbujemy czegoś nowego :)

sobota, 22 stycznia 2011

Most zakochanych

Zastanawiałem się wczoraj, dlaczego w tym dniu kobiety dostają tutaj kwiaty.
A to był most zakochanych - na trasie 6th of July. Wiara zabrania dotykać kobiet, chyba, że mogłoby się im coś stać - tu na moście mogłby przecież wpaść do rzeki, więc mężczyźni mogą spokojnie ich dotykać, przytulać i już jest fajnie, prawda? Pokaże Wam później zdjęcia jakie statki knajpki stoją zacumowane przy brzegu.

Dzień 3. Przegadana cała noc

Po pierwsze, to już nie jestem jedynym Polakiem w hotelu. Przede mną był Ktoś jeszcze :)
Po drugie, zaczyna mi się tu bardzo podobać. Poznaje ludzi z Sudanu, Nigerii.
Po trzecie, to całą noc przegadaliśmy, więc jezyk też pracuje (angielski, nie francuski...) Bardzo fajnie! Po to tu też przecież przyjechałem. W ogóle to miejsce, w sumie jest naprawdę w centrum wszystkiego, przyjeźdża bardzo dużo ludzi (mówię o hotelu). No i tak jak pisałem wcześniej, tutaj możesz kupić i załatwić wszystko.
Apropos zakupów, to skończyły mi się zapasy, ale pamiętam, że widziałem gdzieś monopolowy... W sumie to dopiero wstałem (14 czasu PL..). Sorki, ale obiecuje się poprawić. Zwiedzać i robić foczki, yyy fotki!!

Odnośnie problemów z łącznością.  Dziś internet jest bardzo oki - cały czas słucham sobie radia Eska. Tylko mój Pentium III 1Ghz niestety nie nadążą za skypem przy dzwonieniu na komórki, ale to przecież nie jest najważniejsze. Przypominam, że żyjemy w czasach Intel Core Duo i7..

Będą fotki, spadam.... :-) 

25 stycznia w Kairze będzie rewolucja jak w Tunezji

25 stycznia po południu będą odbywać się demonstracje w Kairze. Cel i wzór przynosi rewolucja w Tunezji. Ten kraj tego potrzebuje. Ja wylatuje później, oczywiście nie będę brał w tym udziału :) Szykuje się jednak coś bardzo ważnego i dużego dla tego kraju.

Aktualizacja. Sprawa jest poważna. Będzie dużo ludzi. Sami zobaczycie w TV.
Artykuł na ten temat: http://www.globalpost.com/webblog/egypt/will-25th-january-2011be-remarkable-day-our-history (około 48 tys, chętnych do udziału w manifie)

Powody są w tym artykule:
1) podniesienie płacy do 1200 funtów
teraz zarabaiają tu np. 500 funtów = 250zł/miesiąc
2) zniesienie emergency law - stanu wyjątkowego,
tak Egipt od kilkudziesięciu lat ma wprowadzony stan wyjątkowy!
3) ruch nosi nazwę studenta, którego Policja kilka miesięcy temu zmasakrowała w Alexandrii (nie myślał tak jak sterujący Państwem)

piątek, 21 stycznia 2011

Uczymy się arabskiego

Wszystkie autobusy i ceny pisane są cyframi arabskimi. Oto one. W sumie już je umie, tylko 7 i 8 się myli..

Dzień 2. Do it yourself czyli prąd w Egipcie

Specyfiką tego kraju jest  to, że, oni po prostu eksploatują, nie inwestują, nie naprawiają. Naprawiają tylko auta i tutaj jest akurat zagłebie tych sklepów - bardzo fajny biznes...
Dlaczego tak się dzieje? To jest kraj, w którym ustrój jest skopiowany ZSRR tylko dodany islam. Wszystko państwowe, jak kiedys u nas, więc po co ruszać.

Gniazdka. Jak lecisz zawsze chcesz mieć na miejscu prąd. Tutaj miał być standard nasz, ale w sumie to chyba nikogo o to nie pytałem i nie szukałem. Okazuje się, że tak, jest nasz, ale jakieś 5mm węższe.. to nie problem. Nic na siłę, wszystko młotkiem.   Na szczęście w pokoju była złodziejka i tam siła zadziała i teraz zasilacz do laptopa pasuje do egipskich gniazdek...

Dzień 2. Piątek 21 stycznia

"Welcome in Egypt :)" tak mówią do Ciebie Egipcjanie od czasu do czasu :)
Zwykłem byłem mówić, chcesz wracać do domu, prześpij się, jutro zmienisz zdanie. W końcu zmieniłem. Zostaje... w sumie to nawet biletów za bardzo w cenie nie ma, więc opłaca się zostać..

Dziś Kair zaczął mi się pierwszy raz podobać.
Dzielnica na której jestem, to jest prawa strona Kairu około 15minut na nogach od Egyptian Musem, nie dalego przelotówki "6th July", bardzo przypomina MongKok w Hong Kongu.
Czyli jest zajefajna ponieważ:
- czujesz klimat miasta, bo mieszkasz wśród tubylców
- wieczorem miasto ożywa i jest ich więcej do północy
- jest pełno sklepów, knajlepk, straganów, wszystkiego
- ulice się mniej więcej specjalizują, czyli jak elektronika to elektronika, odzież - odzież 

Egipcjanie lubią słodycze.  Wszędzie pełno cukierni, pomału  również coraz więcej spragnionych.

Dziś naczułem się chodzić bez mapy.
Wiem, gdzie jest i jak szybko trafić
- mój hotel
- metro
- egyptian museum
- nil
- mc donalds
- sklep z art papierniczymi (nie wziąłem nic)
- sklepy z elektroniką (słuchawki za 5zł)
- fajna pizzeria z fajnymi fotelami
- bankomaty (super przelicznik jak zawsze :) :)
- ogólnie można się już bez problemu nawigować
- krewetki w kebabie za 2,50zł
- bułeczki z piekarni za 0,30zł
- punkt vodafone
- księgarnia  z mapami (3 mapa uzupełnia gizę, alexandrię i luxor)
- nowy znajomy od taxi
- statki jadalnie na nilu

Tutaj tak samo jak na WanChai w HK wieczorem goście na ulice wystawiają stoliki i krzesła i zapraszają na jedzonko!!! Super! Taki klimacik bardzo mi się podoba, zresztą, wiem, że nie tylko ja bym to lubił..

Dzień 1. Po południu

Wracając do Kairu, zacząłem się rozglądać po mieście. Na 1 z placów przez przypadek podszedł chłopak, zagadał po angielsku. Nie chciałem z nim wdawać się w rozmowy, ale obiecał, że mi pomoże.. i pomógł. Kupilismy egipską kartę sim Vodafone. Super sprawa. Starter 10 funtów. Rozmowa do Polski 4 funty. 4 smsy do Polski również 4 funty. Czyli baaardzo korzystnie.

1 funt egipski = 0,49045584 złotego polskiego Kursy walut wyłącznie do celów informacyjnych 

Gość pokazał mi miasto, wypiśmy kawę w wąskiej uliczce. 2 kawy + shisza 5,15 funta!!(nie wierzyłem!!) Poczekał na mnie nawet ponad pół godziny, gdy musiałem wrócić i zrobić pewne rzeczy na komp. Umówiliśmy, a ja zgodziłem się, ze sobą, że ok - idziemy "na całość",  że zabierze mnie do swojej wioski, w której nie słychać trąbienia aut, jest miło  i przytulnie. Zaproponował nawet nocleg. Wyglądał na dobrze sytuowanego (garniaczek prawie). Dojechaliśmy taksówką - to jest w okolicach Pharaonic Village na południowy zachód od Kairu. Po drodze widok szok - rzeka - dopływ Nilu - kanał - zasypują go śmiecami, droga... pomału coraz gorsza.

Na miejscu było już takie jakby błotko, tylko, że suche, bo przecież pada u nich raz do roku ;) Do jego domu dojechaliśmy takim 3 kołową rikszą motorkiem.

Widok, który mi się ukazał, to szok. Szkoda, że nie mogłem zrobić zdjęcia,. Dom to 2 izby, ściany pomalowane na jasnoniebiesko, ale brudne od dołu. Na nie-za-bardzo-betonowej podłodze  dywan + łóżko. Zrobiło mi się ich szkoda i to byłoby okej, gdyby nie to, że... czytaj dalej, bo będzie gorąco.. Może można by im z Polski wysłać komputer?

Komputer  to był zdemolowany SFF (mała obudowa) sony z procesorem pentium III 733Mhz. Po chwili od włączenia się wyłączał, chciałem go naprawić. Zdemolowany  to znaczy rozkręcona obudowa stała na stołku, takim drewnianym niedbale zbitym, klawiatura na dole, monitor na podłodze. Wszystko brudne. 
Zasilacz.. no właśnie do tych komputerów są takie malutkie zasilacze. Tu było normalny zasiulacz ATX (miał ich ze 3), ale uwaga, oprócz głównego zasilania takiej wtyczki 20 pinowej (jak bok pudełka zapałek - zapamiętajcie rozmiar, przyda sie na później), niestety dodatkowe zasilane podpięte było cokolwiek. Rzecz jasna, że coś na pewno się spaliło.. ale to nic.

Zostawiłem komputer rozwalony jak zastałem, tyle, że wtyczki rozpięte. Przyszedł kuzyn. Zaczął udawać, że naprawia komputer, a przecież on tak już na pewno stał kilka lat!! Wyobraźcie sobie, gość próbuje podłączyć do dysku wtyczke od zasilacza (tą dużą w miejsce taśmy danych (też prostokąt, ale 4 razy mniejszy).  Nie potrafił  dopasować kształtem. Obydwaj chłopcy studiowali. Gość jeszcze "opowiadał", że ma dziewczyne w Tokio , studije angielski,  i za 3 lata chce z nią przez rok podróżować dookoła świata z tą dziewczyną (która znalazł na pustyni i inne jeszcze takie historie..)

Nieważne. Chciałem pomóc, a oni po prostu nie mieli doczynienia i byli biedni. Do tego z mebli gość miał tylko radiomagnetofon, taki jakie u nas były 15 lat temu, tyle, że to była dodatkowo podróbka Panasonix... Przed wyjściem na pustynie mieliśmy coś zjeść...

Obiad.  Jego mama nam ugotowała (szacunek!). Gość przyniósl na srebrnej tacy:
 - kawałki indyka pieczone w oleju (takie chrupiące i pyszne jakich nigdy nie jedliście i nie zjecie w żadnym nawet KFC. Dodatkowo wyjątkowo białe mięso. 
- gołąbki po egipsku czyli rurki z kapusty wypełnione ryżem z przyprawami - mniam mniam, 
- ryż z jakimiś pędami (pytałem, ale wiem), w każdym razie super
- sos z marchewką i zielonym groszkiem, lekko pikanty, tłusty - idealny do w/w ryżu
Raj dla podniebienia. Nigdy w życiu czegoś takiego nie jadłem. Chata licha, ale jedzenie pycha. 

Przejdźmy do sedna. Pojechaliśmy do jego domu po to, aby pójść na pustynie, bo stamtąd rano podobno jest zajebisty widok na wszystkie piramidy. Ale nagle okazało się, że żeby tam wejść mam im dać bakszysz dla strażnika, bo to strefa zamknięta tylko dla tubylców 200 funtów... 
Zaczyna być smiesznie. Przyjechaliśmy do niego, bo też mieliśmy też iść  na tańce bedinskich dziewczyn, ale tutaj nagle też powstało zapotrzebowanie na kolejne 150 funtów.

Powrót. Cała sprawa w powrocie.. No tak głuptoku, przecież to była lipa. Miałem gościć u nich do rana a przecież chodziło o wyłudzenie kasy...... wkurwiłem się, bo tyle nie miałem, wyszedlem sam z domu (jesteś około 30km od centrum Kairu, gdzie jechałeś taxi + riksza + ciemne, wąskie uliczki + śmiecie wszędzie). Goście zadzwonili po kogoś i na szczęście przyjechał i odwiózł mnie do Kairu.

Pytanie i zagadka. Dałem  - musiałem bo noc, albo zostałbym na nocleg - im 200 funtów na powrót (dużo, bo wg. moich oczu w tamtą stronę przyjechaliśmy za niespełna 50 białą najdroższą taxi).  Mieliśmy dać kierowcy 180. Poszedł rozmienić (kasa znikneła mi z oczu). Wrócił dał pieniądze kierowcy. Oddał mi 20. Wział spowrotem bo za mało. OK. Uspokoiłem się, gdy przekroczyliśmy Nil. Wysadził mnie na placu, który mniej więcej pamietałem... Ale tutaj pokazuje mi 20 funtów (czyli ta reszta), mówi, że tyle dostał i każe mi znów płacić. A ja że przecież dostał 3*50.... Odpiołem pasy przed zatrzymaniem, więc mogłem po prostu w razie czego wysiąść i trzasnąć drzami, jak to robili nasi koledzy  gdy nie zgadzali się z taksówkarzem. Dałem mu monety (po funciaku luzik)... Pytanie brzmi czy Ci goście zakosili tą kasę?
Sami chwalili się, że nie pracują, a kasy mają w bród, a dom przecież  sorki... masakra....

Za to klimat. Odwioził mnie chłopak (fajny gość w sumie) ubrany w tą togę, głowa zawinięta w taką szatę w kratę czarno białą, u nas w europie pokazują takie nagrania czasem z Al Jazzera... jeśli wiecie o czym mówię. Na drogach nie ma latarni, ale wszyscy (90%) jeżdzą bez świateł mijania, czy długich. Czasem tylko sobie mrugają, ale tutaj mu chyba po prostu nie łączyły...
Acha i coś specjalnego. Widzieliście korki o 1 w nocy  na moście na Nilu.... bo ja tak,  fajnie, nie?A do tego klimatu muzyczka z radia, stricte taka arabska, poczułem się nie jak w Haremie, tylko jak w Afganistanie, ale fajna rytmiczna. Odtwarzana przez przejściówkę USB z karty micro od Sony Ericsoona (kierowca oglądał mój telefon [złamany joystick], a on tą kartę chciał, ale ja mówię sorki nie nie, ta jest cenna, wszystkie fotki.. )

Tej nocy jeszcze trochę pochodziłem, zanim znalazłem ulicę, którą chodzi się do mojego hotelu. Znalazłem super piekarnie. Drożdzówki ciasto francuskie.. 
 
 

Php, MySQL a Apache a Egipt

Nie nie, w Egipcie nie ma Apaczów. Dużo rzeczy ostatnio robię pierwszy raz.
Pierwszy raz udało mi się
1)skonfigurować własny serwer Apache z własnym certyfikatem SSL poprawnie, udostępnić,
2) postawić zewnętrzny serwer FTP, zabezpieczyć, udostępnić
3) wymusić logowanie Basic Auth na Apachu tylko dla użytk. zdalnych (htaccess), oprócz tego sesje php
3) 95% zgodnosc certyfikatu ssl - serwer na dynamicznym ip adsl podpięty jest na dyndns ale ma domenkę "com" zgodną z certyfikatem :)

Cieszę się, bo wszystko działa, nawet z vnc, więc mogę spokojnie pracować na komputerach w Polsce...

Z Lotniska do hostelu

Dzień 1. Noc 20 stycznia
Haha... z lotu ptaka miasto jest ogromne. Okolice zamieszkuje około 28 mln ludzi?? (inf niepotwierdzona). Na szczęście wcześniej ustaliśmy, że chłopaki odbiorą mnie z lotniska za free (3 w nocy, więc rzecz bardzo przydatna). Przechodząc przez wszystkie bramki szukałem kogoś, kto będzie miał na kartce napisane moje imie.. Bardzo miło, że ktoś z informacji zapytał, czy w czymś pomóc. Na szczęście chłopaki czekali.

Wyjazd z lotniska... Policjant w budce każe mi się wpisać do zeszytu. Nie znam arabskiego, więc nie rozumiem, o czym mówią... Później jedziemy dziwnymi szerokimi ulicami, ktoś musi odsuwa barykadę, żebyśmy się przecisneli, ktoś się dosiada... Dalej już autostradką prosto do celu. W pamięci wyświetla mi się mapa, dojechaliśmy do celu. Hotel oki. Nawet nazywa się Hotel, choć wiadomo. Jak się jednak później okaże, w porównaniu do innych miejsc w Kairze, to miejsce jest bardzo czyste, przytulne i bardzo przyjazne!

Dostałem swój pokój, musiałem pozamykać pewne sprawy, więc praca zdalna do godziny 10 około. Spanko, wieczorem wyszedłem w końcu na miasto...

Nigdy nie myślalem, że.. będę w Cairo

Życie płata figle. Czy kiedykolwiek w podstawówce czytając streszczenie Stasia i Nel, myślałem, że będę w Kairze? Nigdy, nigdy nawet tego nie planowałem. Stało się! Bilety kupione w listopadzie w godzinym okienku czasowym (szczęśliwe środy Lotu).

Dzień 0. Czyli dzień wylotu.
Podczas przelotu  do stolicy okazało się, że
1) nie wziąłem 2 telefonu (poczciwy SE z uszk. klaw) do robienia dobrych zdjęć
2) nie wziąłem zasilacza do laptopa (poczciwy stary dell wciąż ze mną wszędzie... przeżył SVO i HKG)
3) nie wziąłem słuchawek do skype

W stolicy tylko 2 godziny czasu, dziękuję Temu kto przywiózł mi zasilacz i tym samym uratował całą misję (jak Apollo 13).  Bez laptopa jak bez ręki.

Jedyne co wziąłem poza przypadkowymi ciuchami, to mapa Kairu, która cały czas się przydaje. Nie wziąłem nawet 1 swetra... a tutaj wcale nie jest tak ciepło.. no może poza żytnią ;)

... czasu egipskiego samolot wylądował. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dość mocny ból uszu (pierwszy raz coś takiego miałem). Acha.. samolot jak czasem to bywa z tyłu jest pusty. Tym razem również mieliśmy do dyspozycji podwójne krzesła.