wtorek, 1 lutego 2011

Dzień 10. Sobota. Escaping from Cairo

Esc. Cairo. Wyjeżdzamy! Zdążyłem zrobić jeszcze klika zdjęć z zamieszek, dziś będzie najgorszy dzień. Nie wiem, ale jak słyszeliście w BBC po północy było wystąpienie Mubaraka i powiedział, że nie zrezygnuje, dlatego dziś na naszych ulicach coraz więcej było sklepów zamykanych. Sklepikarze zabijali deskami wystawy lub zamolowywali je wapnem. Również lokalny Mc Donalds był zamknięty. Byłem dziś na Tahir square, zrobiłem ostatnie zdjęcia żegnajc się z Kairem. Tak, to nie była zwykła wycieczka. Widziałem spalone samochody policyjne i czołgi na ulicach i mnóstwo ludzi zbierających się ponownie na demonstracje. Dlaczego wojsko nie robi nic na ulicach? Ma tylko czołgi i karabiny maszynowe. Policja ma zaś gaz łzawiący i gumowe naboje. Wojsko nie chce zabijać ludzi. Gaz jest tutaj rzeczywiście bardzo silny, dziś było go mniej, ale wczoraj nawet z zatkanymi ustami nie dało się wytrzymać (piekące oczy).

Taxi, taxi, na lotnisko!. Jak wróciłem, spotkaliśmy z Maria z Kolumbii. Ona też zdecydowała się wcześnmiej jechać na lotnisko. Niestety gość z recepcji nie był w stanie załatwić nam transportu (obdzwonił 4-5 kierowców), również mój znajomy nie był zdecudowany jechać o 15. Powiedział, że lepiej będzie po 18, a dzis godzina policyjna zaczynała się o 16 (i tak nikt na to nie zwarza). W nocy były jednak aresztowania o których niewiele wiemy. Powiedziałem Marii, że wyjdę na ulicę złapać Taxi, udało się. Pojechaliśmy razem. Tak, Kolumbia musi być fajnym krajem. Maria przyjechała tutaj na 2 miesiące, uczyła się belly dance (taniec brzucha), ponieważ w Kolumbii ma szkołe tańca. Tutaj nauka jest dość droga, około 100$ za godzinę. Jak na to zarabia? Kupuje tutaj wszystkie te ciuszki potrzebne do belly dance i sprzedaje u siebie. Tym sposobem zwraca się jej około 70% kosztów podróży. Jeździ tutaj również na festiwale belly dance. 10 dni nauki po 3-4 godziny około 2000$. Przez tą rewolucje nie udało mi się odchaczyć ostatniego punktu wycieczki, którym był właśnie taniec brzucha. Z Maria w sumie to poznaliśmy się dopiero w tej Taxi, bo tak to tylko 2 razy spotkaliśmy się w hotelu. Terminal 1(Maria leci przez Madryt) jest w innym miejscu niż terminal 3 (mój), dlatego dobrze pozostać w taxi. 

Teraz gdy to pisze siedzę już na lotnisku. Mój lot o 4AM jest odwołany. Przyjecielowi, który załatwił mi samolot na jutro (przesiadka przez Ateny) bardzo dziękuję, inaczej musiałbym tu czekać prawdopodobnie do wtorku. Nikt z obsługi tutaj nic nie wie o LOT Polish Airlines, pozatym, że u góry mają okienko, w którym nikogo nie ma, podobno o 3 w nocy też nie będzie. Skończyła mi się wódka, doładowanie na vodafone egypt i skype w PL, został jeszcze PLAY i ERA unlimited. Gra miła muzyka, rozmawiam z ludźmi, siedzę podpięty do gniazdka z prądem i co chwile ktoś przychodzi. Chineczki :) :). Bardzo dużo ludzi na lotnisku jest z Chin, głównie Guang Dzu i Guang Dong (sorki za pisownie). Tak, to jest następny kraj, który chciałbym odwiedzić. Wciaż nie mamy internetu, komórki działają. Informacja nic tutaj nie wie o jakimkolwiek agencie występującym w imieniu Lotu, w ogóle nic tutaj nie wiedzą, nie mają dostępu do danych, nie mają komputerów. Hehe.. w Burger King jedynej knajpce na lotnisku podobno skończyło się jedzenie, wszystko zjedzone do ostaniej frytki. Do 8 rano wszystkie loty international są odwołane, lata tylko EgyptAir, ale domestic flights. Wczoraj chyba było tak samo.

Ztęskniony normalnej muzyki. Nie macie nawet pojęcia jak bardzo, bardzo brakuje mi tutaj normalnej muzyki. Wiecie, że w Polsce słucham muzyki 24h na dobę. A tutaj tylko te brzędki arabskie, w taxi, wszędzie. Masakra! U nas jest raj. Pod wieloma względami, jeśli ktoś u nas narzeka, to niech przyjedzie tutaj i zobaczy... Dotyczy to również kultury, myślenia, IQ. Egipcjanie mają nawet trudności w dopasowywaniu kształtów, dobrze, ze nie noszę przy sobie noża.

Arabskie dziewczyny znów śmieją się do mnie, nie dziwie się, bo pokazałem im ok, bo próbują bidule zasnąć. Tak naprawdę one są ok, szkoda tylko, że od małego omatulone w te chusty. Jak mawia moja znajoma, ta chusta na głowie to znak niewoli. Nigdy nie zgadzajcie się w żadnym kraju na jej zakładanie. To skrzywienie muzłomanizmu.

Teraz się śmieje siedząc tutaj, że to chyba pierwszy przypadek wśród moich znajomych hehe kiedy naprawdę ktoś potrzeje ewakuować się z miasta, bo rozpętuje się demolka, a dotego mamy problem z blokadą informacyjną (no internet) i brakiem samolotów (odwołane loty).

Chineczki są jednak pomysłowe. Jakby były przygotowane... czajniczki, kuebeczki jednorazowe, herbatka, co chwile biegają do mnie z coraz to innym czajniczkiem. A muzłomanki niestety chyba się nawet boją podejść, oczywiście wcinają lajsy omatulone w husty. Te dziewczyny mają po naście lat, a już oddały swoją kobiecość allachowi.
Egipcjanin zapytał mnie, co to jest, że jak przylatują Rosjanie albo Polacy to w samolocie jest na przykład 6 facetów a 44 kobiety :D Odpowiedziałem, że po prostu bardzo Was lubią :D

Jest po północy. Zamieszkałem na japońskim osiedlu, wybudowanym w około 2h godzin z kartonów, folii, ręczników i oczywiście bagaży, ponad 29 osób. Mieszkamy na półpiętrze. Niektórzy z nas, w tym ja, w swoich sypialniach mamy nawet doprowadzony prąd i bezprzewodowy internet, mamy, ale nie mamy, bo te #@%# dalej zablokowali całą sieć. Najśmiesznjiejsze jest to, że dziś cudem w Kairze znalazłem działający bankomat, bo skoro wycięta jest sieć, to przestały działać bankomaty i banki... a miałemn przy sobie jakieś 0,5 funta. Japończycy są doskonale zorganizowani, starszy miał nawet rękawice do cięzkiej pracy. Nie mam pojęcia skąd załatwili kartony na.

Sklep na lotnisku. O czym będziemy tu mówić w 5 osób obsługują 1 kasę z prędkością około 1 transakcja na minutę. Wiem, w Moskwie też się niektórzy uczyli, a tutaj sorki. Tylko garnitur ma ubrany i za to +. Robi się nas tutaj coraz więcej, bo nic nie lata. Rosjanie są 1000 razy lepsi niż Egipcjanie. Och.. nie ma porównania. Burger King - hehe - masakra, wciąż wszystko zjedzone łączenie z frytkami... :D Udało mi się kupić 500g marsów za 5$ (cena hit na lotnisku). Normalnie coś takiego samego, tzn. 500g słodyczy około 10-12 $. Pokazałem to też tacie z synem z Ugandy. Był miło zaskoczony. Zresztą nie wiele ich już zostało. Oni czekają do jutra wieczór.

Leże tu i śmieje się tylko dlatego, że Ktoś załatwił mi bilety powrotne na rano na 10. Tyle przeżyć, które tutaj mnie spotkało, to łał. Wystarczy jak na chwilę. Chyba widziałem nawet pilotów śpiących na lotnisku w marynarkach.

Następny raz na bliski wschód biorę: nóż, czajnik, kubek, zupki chińskie, śpiwór, grila jak się zmieści, zestaw do hakowania sieci WEP/WPA (ale teraz cały ruch jest wykasowany, 100% ruchu), wódkę 2 butelki z Wawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz