środa, 26 stycznia 2011

Dzień 8. Środa. Pier..... komuniści i ich PKP.

Próba zakupu biletu do Luxor. Tak, to jest chyba dokładnie tak jak było u nas. Z tym, że tutaj w większości można kupić wszystko, poza... biletami na pociąg. Wczoraj zakup do Alex był pestką. Około 20 minut nam zeszło gadając po polsku, arabsku i angielsku (było nas 3, 2 PL + 1 EGP). Teraz sprawy miały się inaczej. Więc postałem sobie koło godzinki w kilku kolejkach, albo sprzedający odchodził, albo odsyłał mnie do innego okienka, w tym do informacji, do sleeping room, nikt nie mówi po ang, ale to nie problem. Oni nie chcą sprzedać nawet ich rodowitym(nowo poznana koleżanka chciała kupić dla siebie i dla mnie), bo podobno nie ma. Teraz w EGP są ferie, więc może dlatego. Miałem napistane na karce wszystko, skąd, dokąd i godziny (w tym piszę już cyferki po arabsku). Oczywiście okazało się, że też to co w internecie nie istnieje w rzeczywistości. A rozkład jazdy nawet ten na papierze to tylko ślaczki.. Nawet Policjant za łapówkę, nie chciał kupić nam biletu, a oni przecież za pieniąze zrobią wszystko.
Rozumieliśmy się doskonale z młodymi Egipcjanami, gdy pokazywałem zaciśniętą pieść i inne gesty w kierunku osób sprzedajcych bilety. Tak, miałe ochote tam wejść, można było z boku i zrobić rozrubę, ale chyba by mnie zatrzymali... Krzyczałem nawet do środka przez otwór "hello", ale pomimo, że było ich tam z 20 osób, nie reagowali. Jak rybki w akwarium.

W Egipcie każdy ma prace. Tak, taki sam klucz był chyba u nas? 1 podaje, 1 robi, 1 zbiera pieniądze, 1 patrzy. Czasem struktura zarządzającyh jest jeszcze wyższa, także każdy pracuej i każdy ma śmieszne pieniądze.

Rewolucja się nie udała. Bo jak powiedziała mama koleżanki, którą poznałem na stacji, najpierw trzeba zmienić ich myślenie. Zwłaszcza seniorów. A oni nie chcą, więc tutaj nic się nie zmieni. Gdybyście widzieli sprawdzanie dokumentów, ksero, legitymacji w przypadku zakupu biletu na kuszetke, dzwonienia i kilkudzisięciominutowego oczekiwania na odpowiedź, czy tak było w PL gdy chciało się wyjechać gdzieś dalej? Ten kraj powinni naprawdę nazwać PUBLIC REPUBLIC OF EGYPTIAN PEOPLE. Oczywiście punkt weryfikacji wygląda tak: kontener zbity ze sklejki i desek, w środku światło, skórzana kanapa a na niej komuniści dygnitarze, drewniane biurko, takie jak niedawno wyrzuciłem [..] i telefon, taki jak kiedyś były u nas na biurkach w SKR. Oczywiście Ci ważni goście tylko siedzą i czekają na jakże ważny telefon. A mi się nóż w kieszeni otwierał. Przecież gdyby ktoś ich wysadził w powietrze, to nawet nikt by tego chyba nie zauważył, a nawet wielu by ulżyło hehe...

I tak jadę dzisiaj do Luxor o 21.45. Tak, jedziemy dziś na dziko do Luxoru. Nie ma biletów ani na dziś, ani na jutro, więc niech spadają. Tak, spotkałem tam na stacji pewną koleżankę, więc pojedziemy razem, ona ma taki plan, więc ja też (planowałem jechać jutro). Chyba nawet chciały, żebym z nimi pojechał, bo jak poszedłem dogoniły mnie i mam zapisny numer pociągu, wagonu, który będziemy okupować oraz godzine. Będzie bezpieczeniej, bo mają jechać też jej przyjacieiele i ona zna arabski. W Luxor powinniśmy dojechać około 7-9 rano. Szkoda, że nie piją alkoholu, bo mam ichniejszą ZIMBA EXTRA i wtedy nie przeszkadzałyby nam żadne nie-udogodnienia.

Będę poza zasięgiem internetu co najmniej do pojutrza. Nie wiem czy z Luxor nie odbijemy jeszcze do Aswan (200km, tam gdzie tama), początkowo planowałem wracać nocnym spowrotem do Cairo, ale przecież i tak nie mam biletów, więc mogę wracać kiedy chcę (10 godzin stania). W Luxor jest co zwiedzać, ale szczegóły muszę jeszcze doczytać.

Jakoś się ułoży. Tak mówiłem jak wyjeżdzałem i tak narazie jest. Co chwile kogoś poznaje i jakoś ciąniemy do przodu. A wydaje mi się, że najciekawsze dopiero przede mną....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz