wtorek, 25 stycznia 2011

Dzień 6. Poniedziałek. Aleksandria i "moja" pierwsza sieć wifi w Egipcie!

Aleksandria. Dziś byliśmy w Aleksandrii. Pociąg z Kairu, około 3 godziny. Wyjechaliśmy z Kairu o 6 rano, a poszedłem spać o 3 w nocy. O 9 byliśmy w Aleksandrii. Mniej niż 25zł w obie strony. Aleksandria jest piękna, chociaż gdzieniegdzie troszkę, lub trochę bardziej zaśmiecona (lewa strona Alex). Byliśmy w bibliotece, tak tej bibliotece, choć zbudowanej od zera, gdzie kiedyś była ukryta cała wiedza ludzkości. Teraz tak troszkę, jakby brakowało im książek, ale budunek ogromny. Zdjęcie po prawej, to to coś okrągłęgo ... w środku super.
Odwiedziliśmy też w fort of Qaitbey. Warto tam zaglądnąć. Bardzo dobrze zachowany. Obok super lody, w tym sorbety, mniam, mniam mniam. U nas takie lody są jedne z najdroższych i trudno takie znaleźć, tutaj to normalna sprawa - standard :D

Jedzenie. Ubóstwiam chińskie jedzenie, ale arabskie jest również pełne smaku. Taka miała być ta podróż. Pełna smaku i adrenaliny, tej ostatnio to na początku nawet trochę za dużo hehe..
Ale smaki, dziś jedliśmy na przykład jajecznice w bułeczkce pita, albo bakłażana. Pomijam, że to za 1 funcika, ale oryginalność, specjalne przyprawy, możesz wybrać co chcesz, wszystko jeszcze świeże. Tak, zaraz odezwią się głosy, nic specjalnego, badziwie. To był tylko główny składnik, super sprawa, sposób podania, przygotowywania i tak nie wiecie, bo nie jedliście :D Świeżebo , więc knajpki dopiero co otwierali. Bardzo pyszne, tego nie znajdziecie w Polsce, nawet w Kairze będzie ciężko, choć będziemy szukać. Chodzilśmy po różnych miejscach, do których zwykli turyści raczej nie zaglądają, a może też i troszkę by się bali.

  
Sukces dnia. Wyobraźcie sobie, idziemy wąską uliczką, gdzieś tam w sercu 4 milionowej Aleksandrii, ja zajadam się takimi dużymi przykurzonymi na wierzchu, kupionymi na wozie, za to nie samowicie jędrnymi i słodkimi mandarynkami, znajoma zaś tyle co kupiła mini pizzę u lokalnego piekarza (prosta z tacy koło drogi). Idziemy tak uśmiechnięci, zwłaszcza do niektórych dziewczyn, a tutaj dziewczyna śmieje się do nas (muzłomanka, ubrana w chustę itd.) i pokazuje znak Okej (palec do góry). Mój kolega z Kairu śmiał się ze mnie, że gdybym dobrze odpowiedział i zagestykulował, dziewczyna podeszłaby i dałaby mi całusa... Ogólnie to coraz częściej się uśmiechamy, tym samym rozbrajając  niektórych Egipcjan, próbujących sprzedać nam kolejną rzecz.

"Moja" pierwsza sieć w Egipcie. Czy myśleliście, że tak to się skończy? Właśnie po 4ch godzinach skończyłem konfigurować sieć WiFi w naszym hotelu. Mamy 3 routerki wifi i nareszcie chodzi nam szybciutki internet (dopóty dopóki nie padnie samo ADSL), co więcej, teraz jest nie tylko na holu, ale i u mnie w pokoju!! P.S. Podobno dziś w nocy do hotelu przyjechały 2 polki.. W  życiu bym nie pomyślał, że kiedykolwiek w życiu będę budował(konfigurował) w Afryce, w Egipcie sieć WiFi. Teraz jest 4.30 rano, zaraz idę spać.

Bardzo pozytywny dzień. Pełen wymyślnych dobrze przyprawionych smaków, a także interesujących zdarzeń. No i dość duża Aleksandria zchodzona na nogach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz