piątek, 21 stycznia 2011

Dzień 1. Po południu

Wracając do Kairu, zacząłem się rozglądać po mieście. Na 1 z placów przez przypadek podszedł chłopak, zagadał po angielsku. Nie chciałem z nim wdawać się w rozmowy, ale obiecał, że mi pomoże.. i pomógł. Kupilismy egipską kartę sim Vodafone. Super sprawa. Starter 10 funtów. Rozmowa do Polski 4 funty. 4 smsy do Polski również 4 funty. Czyli baaardzo korzystnie.

1 funt egipski = 0,49045584 złotego polskiego Kursy walut wyłącznie do celów informacyjnych 

Gość pokazał mi miasto, wypiśmy kawę w wąskiej uliczce. 2 kawy + shisza 5,15 funta!!(nie wierzyłem!!) Poczekał na mnie nawet ponad pół godziny, gdy musiałem wrócić i zrobić pewne rzeczy na komp. Umówiliśmy, a ja zgodziłem się, ze sobą, że ok - idziemy "na całość",  że zabierze mnie do swojej wioski, w której nie słychać trąbienia aut, jest miło  i przytulnie. Zaproponował nawet nocleg. Wyglądał na dobrze sytuowanego (garniaczek prawie). Dojechaliśmy taksówką - to jest w okolicach Pharaonic Village na południowy zachód od Kairu. Po drodze widok szok - rzeka - dopływ Nilu - kanał - zasypują go śmiecami, droga... pomału coraz gorsza.

Na miejscu było już takie jakby błotko, tylko, że suche, bo przecież pada u nich raz do roku ;) Do jego domu dojechaliśmy takim 3 kołową rikszą motorkiem.

Widok, który mi się ukazał, to szok. Szkoda, że nie mogłem zrobić zdjęcia,. Dom to 2 izby, ściany pomalowane na jasnoniebiesko, ale brudne od dołu. Na nie-za-bardzo-betonowej podłodze  dywan + łóżko. Zrobiło mi się ich szkoda i to byłoby okej, gdyby nie to, że... czytaj dalej, bo będzie gorąco.. Może można by im z Polski wysłać komputer?

Komputer  to był zdemolowany SFF (mała obudowa) sony z procesorem pentium III 733Mhz. Po chwili od włączenia się wyłączał, chciałem go naprawić. Zdemolowany  to znaczy rozkręcona obudowa stała na stołku, takim drewnianym niedbale zbitym, klawiatura na dole, monitor na podłodze. Wszystko brudne. 
Zasilacz.. no właśnie do tych komputerów są takie malutkie zasilacze. Tu było normalny zasiulacz ATX (miał ich ze 3), ale uwaga, oprócz głównego zasilania takiej wtyczki 20 pinowej (jak bok pudełka zapałek - zapamiętajcie rozmiar, przyda sie na później), niestety dodatkowe zasilane podpięte było cokolwiek. Rzecz jasna, że coś na pewno się spaliło.. ale to nic.

Zostawiłem komputer rozwalony jak zastałem, tyle, że wtyczki rozpięte. Przyszedł kuzyn. Zaczął udawać, że naprawia komputer, a przecież on tak już na pewno stał kilka lat!! Wyobraźcie sobie, gość próbuje podłączyć do dysku wtyczke od zasilacza (tą dużą w miejsce taśmy danych (też prostokąt, ale 4 razy mniejszy).  Nie potrafił  dopasować kształtem. Obydwaj chłopcy studiowali. Gość jeszcze "opowiadał", że ma dziewczyne w Tokio , studije angielski,  i za 3 lata chce z nią przez rok podróżować dookoła świata z tą dziewczyną (która znalazł na pustyni i inne jeszcze takie historie..)

Nieważne. Chciałem pomóc, a oni po prostu nie mieli doczynienia i byli biedni. Do tego z mebli gość miał tylko radiomagnetofon, taki jakie u nas były 15 lat temu, tyle, że to była dodatkowo podróbka Panasonix... Przed wyjściem na pustynie mieliśmy coś zjeść...

Obiad.  Jego mama nam ugotowała (szacunek!). Gość przyniósl na srebrnej tacy:
 - kawałki indyka pieczone w oleju (takie chrupiące i pyszne jakich nigdy nie jedliście i nie zjecie w żadnym nawet KFC. Dodatkowo wyjątkowo białe mięso. 
- gołąbki po egipsku czyli rurki z kapusty wypełnione ryżem z przyprawami - mniam mniam, 
- ryż z jakimiś pędami (pytałem, ale wiem), w każdym razie super
- sos z marchewką i zielonym groszkiem, lekko pikanty, tłusty - idealny do w/w ryżu
Raj dla podniebienia. Nigdy w życiu czegoś takiego nie jadłem. Chata licha, ale jedzenie pycha. 

Przejdźmy do sedna. Pojechaliśmy do jego domu po to, aby pójść na pustynie, bo stamtąd rano podobno jest zajebisty widok na wszystkie piramidy. Ale nagle okazało się, że żeby tam wejść mam im dać bakszysz dla strażnika, bo to strefa zamknięta tylko dla tubylców 200 funtów... 
Zaczyna być smiesznie. Przyjechaliśmy do niego, bo też mieliśmy też iść  na tańce bedinskich dziewczyn, ale tutaj nagle też powstało zapotrzebowanie na kolejne 150 funtów.

Powrót. Cała sprawa w powrocie.. No tak głuptoku, przecież to była lipa. Miałem gościć u nich do rana a przecież chodziło o wyłudzenie kasy...... wkurwiłem się, bo tyle nie miałem, wyszedlem sam z domu (jesteś około 30km od centrum Kairu, gdzie jechałeś taxi + riksza + ciemne, wąskie uliczki + śmiecie wszędzie). Goście zadzwonili po kogoś i na szczęście przyjechał i odwiózł mnie do Kairu.

Pytanie i zagadka. Dałem  - musiałem bo noc, albo zostałbym na nocleg - im 200 funtów na powrót (dużo, bo wg. moich oczu w tamtą stronę przyjechaliśmy za niespełna 50 białą najdroższą taxi).  Mieliśmy dać kierowcy 180. Poszedł rozmienić (kasa znikneła mi z oczu). Wrócił dał pieniądze kierowcy. Oddał mi 20. Wział spowrotem bo za mało. OK. Uspokoiłem się, gdy przekroczyliśmy Nil. Wysadził mnie na placu, który mniej więcej pamietałem... Ale tutaj pokazuje mi 20 funtów (czyli ta reszta), mówi, że tyle dostał i każe mi znów płacić. A ja że przecież dostał 3*50.... Odpiołem pasy przed zatrzymaniem, więc mogłem po prostu w razie czego wysiąść i trzasnąć drzami, jak to robili nasi koledzy  gdy nie zgadzali się z taksówkarzem. Dałem mu monety (po funciaku luzik)... Pytanie brzmi czy Ci goście zakosili tą kasę?
Sami chwalili się, że nie pracują, a kasy mają w bród, a dom przecież  sorki... masakra....

Za to klimat. Odwioził mnie chłopak (fajny gość w sumie) ubrany w tą togę, głowa zawinięta w taką szatę w kratę czarno białą, u nas w europie pokazują takie nagrania czasem z Al Jazzera... jeśli wiecie o czym mówię. Na drogach nie ma latarni, ale wszyscy (90%) jeżdzą bez świateł mijania, czy długich. Czasem tylko sobie mrugają, ale tutaj mu chyba po prostu nie łączyły...
Acha i coś specjalnego. Widzieliście korki o 1 w nocy  na moście na Nilu.... bo ja tak,  fajnie, nie?A do tego klimatu muzyczka z radia, stricte taka arabska, poczułem się nie jak w Haremie, tylko jak w Afganistanie, ale fajna rytmiczna. Odtwarzana przez przejściówkę USB z karty micro od Sony Ericsoona (kierowca oglądał mój telefon [złamany joystick], a on tą kartę chciał, ale ja mówię sorki nie nie, ta jest cenna, wszystkie fotki.. )

Tej nocy jeszcze trochę pochodziłem, zanim znalazłem ulicę, którą chodzi się do mojego hotelu. Znalazłem super piekarnie. Drożdzówki ciasto francuskie.. 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz