Życie płata figle. Czy kiedykolwiek w podstawówce czytając streszczenie Stasia i Nel, myślałem, że będę w Kairze? Nigdy, nigdy nawet tego nie planowałem. Stało się! Bilety kupione w listopadzie w godzinym okienku czasowym (szczęśliwe środy Lotu).
Dzień 0. Czyli dzień wylotu.
Podczas przelotu do stolicy okazało się, że
1) nie wziąłem 2 telefonu (poczciwy SE z uszk. klaw) do robienia dobrych zdjęć
2) nie wziąłem zasilacza do laptopa (poczciwy stary dell wciąż ze mną wszędzie... przeżył SVO i HKG)
3) nie wziąłem słuchawek do skype
W stolicy tylko 2 godziny czasu, dziękuję Temu kto przywiózł mi zasilacz i tym samym uratował całą misję (jak Apollo 13). Bez laptopa jak bez ręki.
Jedyne co wziąłem poza przypadkowymi ciuchami, to mapa Kairu, która cały czas się przydaje. Nie wziąłem nawet 1 swetra... a tutaj wcale nie jest tak ciepło.. no może poza żytnią ;)
... czasu egipskiego samolot wylądował. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dość mocny ból uszu (pierwszy raz coś takiego miałem). Acha.. samolot jak czasem to bywa z tyłu jest pusty. Tym razem również mieliśmy do dyspozycji podwójne krzesła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz